Autorzy 2023 - promocja!

Merkel znów dla Sikorskiego będzie „koniem trojańskim Rosji”?

opublikowano: 11 kwietnia 2014

"A może w jego poszukiwaniu spojrzy w lustro"? - pyta Sławomir Sieradzki na wPolityce.pl.

Kilka miesięcy po ataku Rosji na Gruzję dzięki Wikileaks dowiedzieliśmy się, co Radosław Sikorski sądził o ówczesnej polityce Angeli Merkel wobec Moskwy; że to „koń trojański Rosji w Europie”. Dziś jest identycznie – za parawanem ostrych słów Angeli Merkel na temat działań Kremla Niemcy działają na rzecz ochrony Rosji przed poczynaniami Zachodu.

Poważnym sygnałem alarmowym dla polskiej dyplomacji powinna być wypowiedź Franka Waltera Steinmeiera – szefa niemieckiego MSZ z początku kwietnia, gdy rozważana był sprawa stacjonowania wojsk NATO w Polsce i w krajach bałtyckich. Powiedział on, że lokowanie wojsk na wschodnich rubieżach sojuszu:

- stoi to w sprzeczności z porozumieniami zawartymi między NATO a Rosją.

Steinmeierowi chodziło o dokument z 1997 r., w którym Pakt faktycznie obiecał nieprzemieszczanie stałych sił na wschód. Jednak w tym samym dokumencie jest ważne zastrzeżenie, iż

- Rosja będzie wykazywać podobną powściągliwość w rozmieszczaniu swoich konwencjonalnych sił zbrojnych w Europie.

Z punktu widzenia Rosji - która wielokrotnie złamała ten punkt, np. przemieszczając większe siły, w tym rakietowe w okolice Królewca, dyslokując siły na wschodnie granice Ukrainy czy zajmując Krym - wypowiedź Steinmeiera jest na wagę dyplomatycznego złota.

Już tylko wziąwszy pod uwagę tę prorosyjską interpretację umowy NATO-Rosja niemiecka polityka zasłużyła na miano „konia trojańskiego Moskwy”. A przecież takich wypowiedzi, a przede wszystkim działań, było od początku terrorystycznych działań Putina wobec Ukrainy bez liku. Na drugi dzień po wypowiedzi Angeli Merkel o możliwości „zaostrzenia sankcji” wobec Moskwy pojawił się w niej prezes Siemensa, przyjęty przez samego Putina. Merkel nie skomentowała tego, ale jej otoczenie rzuciło w stronę opinii publicznej uwagę, że władze niemieckie nie oponowały przeciwko podróży Joe Kaesera.

Niemiecka propaganda od początków rządów kanclerz Merkel roztacza wizję, że ta córka pastora (Horst Kasner dobrowolnie przeniósł się z zachodnich Niemiec do NRD, gdzie otrzymał od władz komunistycznych parafię – przyp. red.) wychowywana w domu „opozycyjnego” duchownego nasiąkła w młodości „ideałami walki o wolność i demokrację”. Nic podobnego. Podobnie jak jej ojciec, była lojalną obywatelką niemieckiego państwa komunistycznego i byłaby być może nawet w jej władzach, ale nie zdążyła, bo runął mur berliński. Nauczyła się j. rosyjskiego ze względu na szacunek do Związku Sowieckiego, w jakim była wychowywana w domu rodzinnym i w szkole. To rzekome antyrosyjskie nastawienie Merkel pozwala jej odgrywać wobec opinii publicznej w takich krajach jak Polska czy Łotwa „sojusznika” i „partnera”. Jednak tak jak inni kanclerze niemieccy nie jest ani jednym, ani drugim. Gdy przychodzi godzina próby, jak np. w sprawie dyslokacji NATO nad Wisłę, czy nad Dźwinę, to Berlin zawsze będzie wspierał Moskwę.

Taka dwulicowa, „pragmatyczna” polityka Niemiec wymagałaby na dobrą sprawę od władz Polski przewartościowania relacji z Niemcami w kierunku ich izolowania w strukturach decyzyjnych NATO i neutralizowania szkodliwych wobec nas działań Berlina na kierunku wschodnim. Ale czy jest możliwy propolski kurs w Polsce rządzonej przez obecną ekipę, która zdążyła nas przez lata przyzwyczaić, że do naszych spraw odwrócona jest tyłem?

Nie wiadomo czy tym razem Radosław Sikorski w zaciszu gabinetu znowu powiedział na ucho jakiemuś dyplomacie amerykańskiemu o polityce kancelarii Merkel, że to „koń trojański Rosji”, bo pewnie twitterowy minister ma z tyłu głowy niebezpieczeństwo przecieku jego słów do opinii publicznej. Na pewno jednak Sikorski stał się niewolnikiem swojego słynnego hołdu jaki złożył Berlinowi w 2011 r., gdy namawiał Niemcy do przejęcia „kierowniczej roli” w Europie. Rok wcześniej, gdy katastrofa smoleńska umożliwiła Bronisławowi Komorowskiemu i Donaldowi Tuskowi „reset” z Rosją, Sikorski widział ją nawet w… NATO.

- Członkostwo Rosji w NATO mogłoby przynieść stabilność i bezpieczeństwo regionom, gdzie dotychczas nie było ani jednego, ani drugiego — mówił i czym wywołał zapewne aprobatę Berlina.

Wtedy nie tylko nasz zachodni sąsiad był „koniem trojańskim Rosji”. Był nim także rząd Tuska, z wybitną w tym względzie rolą resortu urzędującego pod adresem Szucha 23 w Warszawie.


Sławomir Sieradzki



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła