Archiwum
Wydanie nr 31/2025 (661)
N A P O C Z Ą T E K
5Ś W I A T O W E Ż Y C I E
10A K T U A L N O Ś C I
18T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
24Ś W I A T
43O P I N I E
49H I S T O R I A
52S I E C I K U L T U R Y
55G O S P O D A R K A
64S P O R T
66P O D R Ó Ż E
68K U C H N I A
69N A K O N I E C
70Cztery błędy Tuska
Premier Donald Tusk przedstawił
swoją drużynę „komandosów”,
swoich konkwistadorów, swoich
„kolarzy z Tour de France”, jak sam to ujął
w nieznośnie napuszonym przemówieniu.
Zapewniał, że jeszcze można wygrać, że
nic się nie skończyło, nie rozstrzygnęło,
że trzeba wstać po upadku i jechać dalej.
Całość wyglądała niczym spotkanie grupy
terapeutycznej, która próbuje się pozbierać
po traumie 1 czerwca. Sądząc po minach
zebranych, premier mało kogo przekonał.
Dzień później prezydent Andrzej Duda
wręczył nominację. Mówił koncyliacyjnie,
nawet przyjaźnie, kierując słowa zachęty do
troski o dobro wspólne pod adresem ludzi,
którzy pokierują naszym państwem. W odpowiedzi
premier Tusk znów zaserwował
swoje główne i właściwie jedyne danie.
Znów zadął w wojenny róg, znów zapowiedział
dalsze represje, zemstę i pielęgnowanie
podziałów. Widzi swoją jedyną szansę
w wojnie polsko-polskiej. Wciąż liczy, że złe
emocje i wzajemna nienawiść dadzą mu kolejne
lata u władzy. Tak jakby nie rozumiał,
że to już za nami, że to już nie zadziała. Bo
Rafał Trzaskowski przegrał nie dlatego, że
było za mało „rozliczeń”, ale z tego powodu,
że miały być one zamiast dobrego rządzenia,
a nie obok.
Na tym zasadniczym polu Tusk nie ma
już żadnych szans. Żadnej nominacji –
naprawdę żadnej – nie można uznać za
wzmocnienie. W kilku przypadkach ministrowie
to ofiary swego rodzaju łapanki,
a może nawet losowania. Ta drużyna (o ile to
wciąż jest drużyna) nie podejmie – bo z powodu
braku kompetencji podjąć nie może
– konkurencji z opozycją na pomysły, koncepcje
rozwojowe w sferze troski o naród
i państwo. Dowodem niech będzie fakt, że
po półtora roku sprawowania władzy ekipa
Tuska chwali się wyłącznie osiągnięciami
PiS: barierą na granicy, wiatrakami na Bałtyku,
lokomotywą wodorową, zbrojeniami,
a także lotem Polaka w kosmos. Bo ten lot
też zaplanował i załatwił rząd poprzedników,
za co był ostro atakowany przez obecnie
rządzący obóz.
Wojna z prezydentem Karolem Nawrockim
– a do niej wyraźnie szykuje się Tusk
– nie będzie dla niego łatwa. Nowy prezydent
to człowiek silny, z bardzo mocnym
mandatem. Wygrał w skrajnie trudnych
warunkach, zdecydowanie, o siekierę, a nie
o włos. Co bardzo ważne, wygrał za sprawą
sojuszu młodych i starszych. To naprawdę
ma znaczenie.
Wracając do władzy, Tusk popełnił cztery
wielkie błędy w ocenie sytuacji. Po pierwsze,
nie spodziewał się zwycięstwa Donalda
Trumpa, co gwałtownie pogorszyło jego pozycję
międzynarodową i gwałtownie zredukowało
przyzwolenie na wprowadzanie
w Polsce białoruskiego zamordyzmu. Po
drugie, nie zakładał, iż Jarosław Kaczyński
znajdzie i wystawi kogoś takiego jak Karol
Nawrocki i że ten kandydat złapie tak
wyjątkowy kontakt z tak różnymi grupami
wyborców, co pozwoli mu się wyrwać z uwikłań
struktury politycznej. Po trzecie, nie
sądził, że sympatycy PiS, polscy patrioci,
dadzą dwadzieścia kilka milionów na kampanię
wyborczą kandydata obywatelskiego
po tym, gdy minister Andrzej Domański postanowił
administracyjnie uderzyć w największą
partię opozycyjną. I po czwarte,
zakładał, że prawica zostanie zepchnięta
do medialnych nisz. Tymczasem powstały
trzy duże ośrodki (dwie telewizje i silny kanał
internetowy), które podważyły monopol
nadwornych mediów III RP. Z pierwszymi
trzema pomyłkami w ocenie Tusk nie może
już nic zrobić. Czwartą wciąż może próbować
skorygować, uderzając w niewygodne
organizacje medialne. Sądzę, że mu się nie
uda, ale uważam też, że będzie próbował.
Przed Polską trudne miesiące, ale już
w cieniu zasadniczego przełamania. Dni
premiera Tuska są policzone. Także dlatego,
że miał w ręku wszystko, a mimo to
przegrał. Kto z jego patronów będzie dalej
chciał w niego inwestować, skoro już nie
jest skuteczny? Co jeszcze musiałby mieć
w ręku, by wygrać? Jakie prawa i zasady
musiałby jeszcze podeptać?
Polska wychodzi z choroby, w którą
wpadła w 2005 r. za sprawą powyborczej
złości Tuska i jego decyzji o wywołaniu zimnej
wojny domowej. Wychodzi, bo zawsze
byli ludzie, którzy rozumieli nikczemność
i podłość tego pomysłu. Teraz historia przyznaje
im rację.
Jacek Karnowski
Maksymilian Sznepf. Zafałszowany życiorys
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” nowe fakty z życiorysu Maksymiliana Sznepfa dotyczące jego udziału w obławie augustowskiej oraz walce z „bandami” przedstawia Piotr Gontarczyk. Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Piotr Gontarczyk o wybielanym życiorysie Maksymiliana Sznepfa
Od kilku tygodni jedną z ważniejszych postaci debaty publicznej jest Maksymilian Sznepf (1920–2003). To były funkcjonariusz partyjny i oficer aparatu bezpieczeństwa komunistycznego państwa, którego dziś próbuje się wybielić m.in. poprzez usunięcie go z historii największej zbrodni dokonanej po wojnie w Polsce przez sowieckie organy bezpieczeństwa – pisze Piotr Gontarczyk w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Przeciekająca łajba Tuska
Premier przeprowadził nie tyle rekonstrukcję rządu, ile desperacki ostatni zaciąg. Dlaczego? Bo udział w jego rządzie pod koniec lipca 2025 r. to żadna atrakcja – pisze na łamach „Sieci” Stanisław Janecki.
Sami faszyści
Faszystą jest każdy, kto nie popiera liberalnej władzy. Według sondaży dziś byłaby to co najmniej połowa Polaków. Nic więc dziwnego, że propagandyści biją na alarm. „Faszyści” chwytają za noże, atmosfera pogromowa narasta, „musimy krzyczeć” – pisze na łamach „Sieci” Konrad Kołodziejski.