Aktualne wydanie
Wydanie nr 48/2025 (678)
NA POCZĄTEK
5T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
27Ś W I A T
46S I E C I K U L T U R Y
53O P I N I E
60H I S T O R I A
62G O S P O D A R K A
68K U C H N I A
70N A K O N I E C
72Chwilowy triumf starego komucha
Włodzimierz Czarzasty powiedział
mi to kiedyś osobiście,
dlatego z taką pewnością
określam go „starym komuchem”. Otóż
pan przewodniczący stwierdził, że wcale nie
obraża go taka nomenklatura, bo młodych
komuchów po prostu nie ma, więc jakim
on ma być?
Takie pogawędki to specjalność Czarzastego.
Jest piekielnie inteligentnym człowiekiem,
mówi (gdy chce) piękną i barwną
polszczyzną. Ma naprawdę szeroki repertuar
– od poezji po siarczyste przekleństwa.
I poczucie humoru. Słowem – wszystko, by
swoimi opowiastkami lub ripostami po prostu
uwodzić. To dlatego młodsi rodacy mają
go za fajnego gościa w jaskrawym sweterku,
który swoją wyrazistością zazwyczaj rozświetla
pomieszczenie, do którego wchodzi.
Słowa „komuch” już pewnie nie rozumieją,
bo to było dawno i dzisiaj opowieści o latach
PRL są niestety równie realne, jak w komediach
Barei. Coś tam było nie tak, absurd
gonił absurd, ale ogólnie to śmiesznie, a nie
strasznie.
To m.in., dlatego Jerzy Urban spędził
swoje ostatnie lata jako młodzieżowy idol.
Śmieszny dziadzio z internetu, który nigdy
nie gryzł się w język. Imponował wulgarnością,
której przecież nikt nigdy nie słyszał
od swojego dziadka. Udało się odegnać od
siebie wspomnienie choćby nagonek na
ks. Jerzego Popiełuszkę, już wówczas nazywanych
seansami nienawiści.
Oderwanie tych postaci od korzeni, od
całego zbrodniczego systemu, z którego
wyrosły, jest największym sukcesem tego
środowiska. Mam nadzieję, że chwilowym,
bo przyzwoity umysł domaga się sprawiedliwości.
Dzisiaj jej nie ma, została zmięta
i wyrzucona do kosza. A wybór Włodzimierza
Czarzastego to splunięcie w twarz
porządnym opozycjonistom. To są tacy
ludzie – warto to podkreślić – dla których
raz kogoś upokorzyć to za mało. Dlatego
jak już Sejm przepchnął komucha na marszałka,
to ten marszałek dołożył sobie nie
mniej obrzydliwą postać na stanowisku
szefa Kancelarii Sejmu. Marek Siwiec,
przez lata trochę zapomniany, a kojarzony
głównie z tego, że publicznie drwił z Ojca
Świętego Jana Pawła II, dzisiaj mówi, że nie
było w tym nic obraźliwego. Że nawet rozmawiał
o tym z papieżem i ten nie zgłaszał
pretensji. A ja państwu powiem, że choć
od „całowania ziemi kaliskiej” przez Siwca
po wyjściu z helikoptera minęło już 28 lat,
ja wciąż dobrze to pamiętam i wciąż mam
ten sam odruch wymiotny. I ten gość będzie
dzisiaj pilnował porządku w polskim
parlamencie.
Dzisiaj Tusk jest słaby. Zależy od Czarzastego.
Ale ma walutę, którą może mu płacić.
Fotel marszałka to wystarczające złoto, by
Czarzasty złożył Tuskowi wiernopoddańczy
hołd. Zadeklarował przecież, że jest
i będzie najtwardszym elementem koalicji
rządzącej. Bo w swej przebiegłości wie, że
lewica już nie obejmie samodzielnych rządów
i polityczny byt może mieć tylko przy
Tusku. Koalicja 13 grudnia to dla nich wymarzony
twór.
Owszem, byli już w historii Polski
marszałkowie: Włodzimierz Cimoszewicz,
Józef Oleksy czy Marek Borowski.
Też komuchy, i to stare. Mieliśmy
premierów: Leszka Millera, Marka
Belkę i prezydenta Aleksandra
Kwaśniewskiego. Ale to było jakiś
czas temu. W międzyczasie przydarzyła
nam się wspaniała kadencja
Sejmu bez lewicy (2015–2019).
I komu to przeszkadzało? Okazuje
się, że Donaldowi
Tuskowi,
który na komuchach
buduje swój
najtwardszy
elektorat. Nieraz podawał
im już tlen, choćby
zapraszając na listy do
europarlamentu niektórych
z wyżej wymienionych
i ich towarzyszy. Tylko dlatego
za jego rządów byli esbecy tak
wysoko podnoszą głowy i żądają
przywrócenia przywilejów. Nie wstydzą
się ani komunistycznej przeszłości, ani
usługiwania Sowietom, ani ofiar stanu
wojennego. Dzisiaj jest czas kubańskich
cygar i zmrożonej ruskiej wódki. Ale – wierzę
w to głęboko – po tej libacji przyjdzie
kac. Gigant.
Precz z komuną!
Marcin Wikło





