Archiwum
Wydanie nr 38/2025 (668)
N A P O C Z Ą T E K
5T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
24Ś W I A T
48O P I N I E
54SP O R T
57H I S T O R I A
60S I E C I K U L T U R Y
63K U C H N I A
70N A K O N I E C
72Nowy rząd pilnie potrzebny
Od wielu dni obserwowaliśmy
wzmożone naruszenia
polskiej przestrzeni
powietrznej przez drony, zakończone
spektakularnym uderzeniem z 9 września.
Aż do tego dnia za każdym razem rządzący
uspokajali, mówiąc o przypadkowej
obecności obiektów przemytniczych.
A to przecież tylko jeden z elementów
szerokiego testowania reakcji, na który
składają się m.in. liczne podpalenia w całym
kraju.
Nocny atak dronowy na Polskę, odparty
przez wojsko, nareszcie obudził rządzących,
ale wątpliwości nadal narastają.
Rosja sprawdza naszą gotowość, szacuje
nasze siły i środki. Rzecz jednak w tym,
że władzę sprawują „reseciarze”, którzy
rosyjskie zagrożenie bagatelizowali nawet
wtedy, gdy dla innych było ono oczywiste.
Co więcej, kluczowa dla tych sytuacji
Służba Kontrwywiadu Wojskowego znajduje
się w rękach ludzi, których eksperci
poprzedniego rządu uznali za zagrażających
bezpieczeństwu Polski. I nie jest to
koniec personalnych wątpliwości.
Wojna na Ukrainie trwa już czwarty
rok, Rosja i Białoruś rozpoczynają manewry
wojskowe Zapad-25, międzynarodowi
eksperci alarmują, że na atak Putina
szczególnie narażony jest obecnie przesmyk
suwalski. W takich realiach powierzenie
bezpieczeństwa państwa ludziom,
których historia naznaczona jest rażącą
uległością wobec Rosji, budzi ogromny
niepokój. I nie chodzi tu jedynie o minione
wydarzenia, od których politycy
ci mieliby się odciąć. Ich ówczesna postawa
ma realne konsekwencje w postaci
posiadanych przez wroga „argumentów”
mogących skłonić ich do określonych
działań. Jeśli więc weźmiemy pod uwagę
fakt, że w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego,
będącej najistotniejszym elementem
kontroli polskiej armii, znajdują się
ludzie uznani przez komisję ds. badania
rosyjskich wpływów za zagrażających
bezpieczeństwu kraju, robi się naprawdę
groźnie.
Ale na tym nie koniec. Komisja, której
przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz,
wydała negatywne rekomendacje
także dla ludzi pełniących dziś kluczowe
funkcje w państwie. W zaprezentowanym
przez prof. Zybertowicza raporcie
komisja zarekomendowała, by „Donaldowi
Tuskowi, Jackowi Cichockiemu,
Bogdanowi Klichowi, Tomaszowi Siemoniakowi
i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi
nie powierzać stanowisk publicznych
odpowiadających za bezpieczeństwo
państwa”. Stało się zgoła odwrotnie.
Lekceważenie zagrożeń to stała cecha
Platformy Obywatelskiej i ludzi związanych
politycznie z Donaldem Tuskiem.
Zawsze osłabiali armię i właśnie w tym
obszarze szukali oszczędności. Obserwujemy
to także obecnie. Federacja Rosyjska
doskonale o tym wie. Poddaje Polskę testom
na wielu poziomach i coraz bardziej
bezpośrednio. Sprawdza naszą gotowość
bojową, testuje nasze siły i środki, których
jesteśmy gotowi użyć do obrony. Doskonale
rozprowadza także własną narrację,
sieje strach, napędza konflikty, dezinformuje.
Z pewnością zadowoliłaby ją
sytuacja, w której atak zostanie uznany
za ukraińską prowokację, a Polska zostałaby
wyizolowana z solidarnościowego
wsparcia krajów NATO. To się jednak nie
udało. Prezydent podjął natychmiastową
współpracę z premierem, Donald Tusk
tym razem dotrzymał kroku, a państwa
sojusznicze potępiły atak, uruchamiając
art. 4. traktatu północnoatlatynckiego.
Ale to dopiero początek.
Teraz czas na wyciągnięcie kolejnych
wniosków.
Wszelkie działania zmierzające do osłabienia
współpracy z NATO, zmniejszenia
obecności amerykańskich wojsk, redukcja
nakładów na armię, rezygnacja z inwestowania
w sprzęt i ludzi, zastąpienie obecnych
rozwiązań jakąś armią europejską
pod wodzą Niemiec – szkodzą Polsce i uderzają
w bezpieczeństwo Rzeczypospolitej.
Wzmacnianie obronności musi być absolutnym
priorytetem, ale nie tylko w obszarze
decyzji finansowych i zbrojeniowych.
Konieczne jest odsunięcie od władzy ludzi,
którzy w wątpliwy sposób współpracowali
z Rosją, splamili się współpracą z obcą
agenturą i mogą ulegać zewnętrznym
wpływom. To natomiast oznacza jedno
– konieczność zmiany władzy.
Marzena Nykiel