Autorzy 2023 - promocja!

Janecki: Służby rozgrywają kandydatów

opublikowano: 29 kwietnia 2015
Janecki: Służby rozgrywają kandydatów lupa lupa
fot. wPolityce.pl

Do prezydenckiej kampanii wyborczej na kilkanaście dni przed jej finałem wmieszały się zakulisowe czynniki.

Lewarowanie Kukiza mogło zostać uznane za opłacalne, jeśli chodzi o wynik Bronisława Komorowskiego, jak i podział sceny politycznej oraz konfigurację układu rządzącego po wyborach parlamentarnych.

 

Do prezydenckiej kampanii wyborczej na kilkanaście dni przed jej finałem wmieszały się zakulisowe czynniki. Chcę być dobrze zrozumiany: nikogo nie złapano na gorącym uczynku, ale jest sporo symptomów charakterystycznych dla działań „niewidzialnej ręki”. Najczęściej ta niewidzialna ręka to ludzie tajnych służb, ale nie zawsze tylko one są czynne. Niektórzy oczekiwaliby zapewne, żeby wywalić kawę na ławę, a nie podawać pośrednie dowody i logiczne ciągi zdarzeń. Tyle że zakulisowe czynniki zwykle są lepiej widoczne dopiero po jakimś czasie. Pewnym wyjątkiem była afera z udziałem Anny Jaruckiej w kampanii w 2005 r., bo jej istotą było wycofanie jeszcze przed wyborami jednego z poważnych kandydatów - Włodzimierza Cimoszewicza. Grube nici było też widać podczas pierwszej kampanii prezydenckiej w 1990 r., gdy Lech Wałęsa spotkał się w drugiej turze ze Stanisławem Tymińskim. W kampaniach w latach 1995, 2000 i 2010 tak oczywistych tropów nie było, ale pośrednich bardzo wiele.

 

Niewidzialna ręka niekoniecznie działa tak, że kogoś kreuje ex nihilo i prowadzi, lecz po prostu wykorzystuje się okazje, żeby ukierunkować kampanię, zmienić jej dynamikę, wzmocnić istniejące tendencje co do poparcia, zarówno jeśli chodzi o jego wzrost, jak i spadek. Siły, które określiłem mianem niewidzialnej ręki mają zwykle cele znacznie przekraczające konkretny etap kampanii czy pojedyncze wybory. Obecnie ich celem może być na przykład przebudowa sceny politycznej po wyborach prezydenckich, żeby w tych parlamentarnych pojawił się na przykład nowy znaczący gracz. Tak już przecież było w 2011 r. w wypadku Janusza Palikota i jego projektu politycznego. W 2001 r. tak było z działającą od 1992 r. Samoobroną Andrzeja Leppera, która skokowo stała się znaczącym graczem i trwało to sześć lat. Przypomnę, że sam Andrzej Lepper w 2005 r. był trzeci w wyścigu prezydenckim i zdobył aż 15,11 % głosów. Wreszcie, tak było z samą Platformą Obywatelską w 2001 r., ale ten przypadek był szeroko opisywany, także w kontekście niewidzialnej ręki, o czym w telewizji Polsat mówił były szef UOP gen. Gromosław Czempiński.

 

Cały artykuł do przeczytania na portalu wPolityce.pl.

Zobacz takЕјe: "Sieci": Upadek profesury


 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła