Marek Pyza w "Sieci": Mistrzowie wojennego PR
Oficjalnie Berlin wydał już na pomoc dla Ukrainy 12,5 mld euro, ale wszyscy eksperci nie mają wątpliwości, że to znacznie zawyżone dane. Niemcy chwalą się każdą ulotką wydrukowaną dla uchodźców, lecz nie zmywa to wrażenia, że kryją tylko wizerunkową katastrofę. Jaka jest prawda o niemieckiej pomocy dla walczącej Ukrainy? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Marek Pyza.
Dziennikarz przypomina, że… Niemcy doczekali się opinii największego hamulcowego pomocy dla Ukrainy, do języka międzynarodowej polityki wszedł nawet termin „scholzowanie” oznaczający deklarowanie dobrych intencji przy jednoczesnym robieniu wszystkiego, by ich nie realizować. Za naszą zachodnią granicą już dawno zdano sobie sprawę, że trzeba jakoś tę kompromitację przykryć. I postanowiono się pochwalić skalą niemieckiej pomocy dla napadniętego państwa.
Autor informuje, iż… urząd kanclerski opublikował podsumowanie całego zaangażowania władz w Berlinie na rzecz Ukrainy. Wyceniono je na aż 12,5 mld euro. […] to kwota znacznie przekraczająca rzeczywiste wydatki […]. Berlin sumuje wydatki już poniesione z tymi dopiero deklarowanymi czy też jedynie zaplanowanymi. Podkreśla: Nawet niemiecki Instytut Badań Gospodarki Światowej w Kilonii podaje zupełnie inne dane niż gabinet Scholza […]. W ich raporcie z końca listopada (to ostatnie dane, kolejne mają zostać ogłoszone za tydzień) wszystkie nakłady Niemiec wyniosły 5,4 mld euro, a samo wsparcie militarne – 2,34 mld.
Pyza zauważa, że… zestawienie udzielonej pomocy podzielono na poszczególne resorty, by każdy z urzędów mógł się wykazać swoim dobrodziejstwem. Z tego powodu dokument momentami jest wręcz groteskowy. Autor podaje konkretne przykłady: Zagadkowo wygląda podsumowanie pomocy z ramienia niemieckiego MSZ. Jej łączną wartość wyceniono na 600 mln euro, lecz aż 460 mln z tej kwoty to środki na wsparcie pomocy humanitarnej na Ukrainie oraz dla uchodźców przekazane za pośrednictwem organizacji pozarządowych i międzynarodowych […]. Jak wskazywał w swojej styczniowej analizie Ośrodek Studiów Wschodnich, „ważną część pomocy Ukrainie stanowią programy wsparcia dla niemieckich instytucji goszczących tamtejszych naukowców, ekspertów i studentów oraz przekazywanie środków gwarantujących pracę rożnych instytucji […] lub niemieckich fundacji politycznych w państwie ukraińskim”. Pyza zwraca uwagę, że celem było pokazanie światu, jak… wiele ta wojna kosztuje Niemcy. To zupełnie inne podejście niż w Polsce, gdzie rząd, zamiast się chwalić, po prostu od pierwszych godzin inwazji działa według zapotrzebowania Ukraińców, a przy okazji notorycznie naciska na Berlin w sprawie większego zaangażowania.
Marek Pyza stawia zatem pytanie: Czy niemiecki wojenny PR okaże się skuteczny? Chyba jednak nie. Bo zamiast wrażenia przejrzystości w najbogatszym państwie Europy i podziwu dla jego zaangażowania pozostaje poczucie, iż próbuje ono jakoś przypudrować kolejne katastrofy wizerunkowe związane z niewłaściwą postawą wobec walczącej Ukrainy […]. Owszem, niemiecki rząd pomaga, również militarnie […]. Lecz, jak zauważa OSW, „[…] najbardziej potrzebne Ukrainie ciężkie uzbrojenie i amunicja stanowią na razie margines niemieckiej pomocy, a wsparcie w tym zakresie jest wielokrotnie niższe od polskiego oraz mniejsze niż m.in. czeskie i słowackie”. W podsumowaniu autor wskazuje, że… to nasi sąsiedzi zza Odry są najbardziej z całego Zachodu winni temu, co dziś dzieje się na Ukrainie. To ich polityka pozwoliła Putinowi przygotować barbarzyńską inwazję na sąsiedni kraj. I w sferze retorycznej nawet to przyznają, często przepraszając za błędy ostatnich lat. Ale – podobnie jak w przypadku reparacji wojennych dla Polski – ich odpowiedzialność ma się ograniczyć do słów.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.
