Archiwum

Medialny szum a smoleńskie fakty

Medialna wrzutka z nowym, kolejnym odczytaniem czarnych skrzynek Tu-154M do czerwoności rozgrzała rządowych dziennikarzy. Kolejny raz wszystko zostało rozstrzygnięte, a wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Kolejny raz gen. Błasik naciska na pilotów, chociaż nie mamy na to żadnych dowodów. Furda to, mamy go słyszeć tak jak brzęk butelek w kokpicie. To na podstawie nowego „odczytu” „Fakt” narysował już scenkę w kabinie pilota, a prowadząca „Fakty” TVN, zanim jeszcze o jakichkolwiek faktach cokolwiek powiedziała, zauważyła, że chaos w tej sprawie jest dokładnie taki, jaki był w kokpicie Tu-154M tuż przed wypadkiem.

Wyobraźmy sobie śmierć człowieka, który wyleciał z dziesiątego piętra przez zamknięte okno biura swojego kontrahenta. Na ciele są ślady pobicia, wszystkie dane wskazują na to, że o bruk uderzyły już zwłoki. W pomieszczeniu, skąd wypadł denat, pomimo pospiesznego sprzątania wyraźne są ślady walki, a śledczy i dziennikarze zastanawiają się, co mogło być przyczyną samobójstwa. Za decydujące uznaje się zeznanie sąsiadki nieżyjącego, która słyszała u niego poprzedniej nocy hałas libacji, a rano widziała go przygnębionego.

To zgrubne porównanie ma zasadnicze uzasadnienie. Badając tragiczną śmierć, w tym wypadku 96 osób z elity państwa, odwołujemy się do podstawowych danych. Analizujemy dowody, a dopiero potem snujemy hipotezy. Tak do sprawy podszedł zespół naukowców tworzących Konferencję Smoleńską. Nie chciałbym podważać zasług ani zespołu Antoniego Macierewicza, ani wysiłków niezależnych dziennikarzy, jednak ponad stu profesorów niezaangażowanych w politykę, pracujących absolutnie społecznie, trudno oskarżyć o stronniczość, a ich prace są systematyczne. 

Zdaniem naukowców podstawowe fakty to: rozpadnięcie się Tu-154M na ok. 60 tys. części i ich rozrzut; ich odkształcenia noszące znamiona oddziaływania wielkich sił wewnętrznych; wyrwanie z konstrukcji nitów znajdowanych w ciałach ekshumowanych ofiar. Zjawiska te nie mogły zostać spowodowane przez kolizję z brzozą, a ich jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest eksplozja ładunków wewnątrz samolotu. Jakakolwiek próba interpretacji przyczyn katastrofy musi się zmierzyć z tymi analizami, a polscy śledczy nie biorą ich w ogóle pod uwagę. Dopóki ktoś nie przedstawi równie uzasadnionej interpretacji, powinniśmy ją traktować jako obowiązującą.

Bronisław Wildstein