wPolityce.pl Premium i promocja Sieci!

Aktualne wydanie

Wydanie nr 33/2025 (663)

N A P O C Z Ą T E K

5
IMIGRACJA I LIBERAŁOWIE BRONISŁAW WILDSTEIN
6
SYGNALISTA NADAJE NIEOFICJALNY PRZEGLĄD TYGODNIA
8
NOWY POCZĄTEK DOROTA ŁOSIEWICZ
10
ŚWIATOWE ŻYCIE KONRAD KOŁODZIEJSKI
12
MAKE POLONIA GREAT AGAIN, CZYLI O POTENCJALE, KTÓRY LEŻY NA STOLE DANIEL OBAJTEK
13
POLSCE BLIŻEJ DO USA CZY DO NIEMIEC? MARTA KACZYŃSKA-ZIELIŃSKA
14
WALIZKA TOMKA ZAJĄCZKOWSKIEGO MICHAŁ KORSUN
18
AKCJA KONFRONTACJA SAMUEL PEREIRA
18
REKONSTRUKCJA NĘDZY… ARKADIUSZ MULARCZYK
19
BĘDĄ NAS DOMYKAĆ! RYSZARD MAKOWSKI

T E M A T  T Y G O D N I A

20
MAKSYMILIAN SZNEPF. ZAFAŁSZOWANY ŻYCIORYS PIOTR GONTARCZYK

K R A J

24
PRZECIEKAJĄCA ŁAJBA TUSKA STANISŁAW JANECKI
27
SAMI FASZYŚCI KONRAD KOŁODZIEJSKI
30
O JEDEN KROK ZA DALEKO PIOTR GURSZTYN
33
AWANS NAJGORSZEGO SZEFA DYPLOMACJI DARIUSZ MATUSZAK
36
JAŁOWY EGOIZM NIE ZNOSI DZIECI MACIEJ WALASZCZYK
38
NAJSZYBSZY W POLSCE ŁUKASZ WRÓBLEWSKI
40
KRĘCIMY NA SIEBIE BICZ DOROTA ŁOSIEWICZ (ROZMOWA Z DR. MICHAŁEM MULARCZYKIEM)

Ś W I A T

43
ZEŁENSKI ZACZĄŁ TWARDĄ GRĘ Z SOJUSZNIKAMI MAREK BUDZISZ
46
UNIJNY BUDŻET I POLSKIE INTERESY JAN ROKITA

O P I N I E

49
KATOLICYZM A POLITYKA BRONISŁAW WILDSTEIN

H I S T O R I A

52
W OCZEKIWANIU NA POWSTANIE. WARSZAWA PRZED 1 SIERPNIA 1944 R. STANISŁAW PŁUŻAŃSKI

S I E C I K U L T U R Y

55
CHROBRY ZNÓW W GNIEŹNIE JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
58
OZZY, CZYLI IRON MAN MACIEJ WALASZCZYK
60
HITY I KITY PIOTR ZAREMBA
62
OTWÓRZ OCZY ROBERT TEKIELI

G O S P O D A R K A

64
NUMIZMATYCZNE TROFEA PRL STANISŁAW KOCZOT

S P O R T

66
GRUBBA, CZYLI PLAY FAIR! MAREK FORMELA

P O D R Ó Ż E

68
MOJE SZLAKI: ROBERT „CUMA” CUMIŃSKI JOLANTA GAJDA-ZADWORNA

K U C H N I A

69
SŁODKO-SŁONY/WILCZYM OKIEM ANNA MONICKA, PRZEMYSŁAW BARSZCZ

N A K O N I E C

70
KULTURKAMPF 2.0 WOJCIECH RESZCZYŃSKI
71
OGNIEM NA WPROST ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI
72
OGÓRKI? NAPRAWDĘ? ALEKSANDER NALASKOWSKI
73
MISTRZ RAKIETKI RYSZARD CZARNECKI
74
KORONKOWY ZAWRÓT GŁOWY KATARZYNA ZYBERTOWICZ
okładka
 
 

Podnieśliśmy głowy

Obserwując ceremonię zaprzysiężenia nowego
prezydenta Karola Nawrockiego,
wróciłem myślami do 18 kwietnia 2010 r.,
gdy podczas pogrzebu śp. pary prezydenckiej ówczesny
przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek
wypowiedział pamiętne słowa: „Wyśmiewani
za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i ojczyźnie
podnieśliśmy głowy”. Tak było wówczas, po straszliwej
tragedii smoleńskiej, i coś podobnego dzieje się
w Polsce obecnie. W obliczu śmiertelnego zagrożenia
dla polskiej państwowości, w obliczu gardłowych
zagrożeń cywilizacyjnych, Polacy zostali zmuszeni
do uświadomienia sobie, że rozstrzyga się coś więcej niż zwykły
demokratyczny wybór polityczny. Rozstrzygały się sprawy
absolutnie podstawowe, tak jak w czasie średniowiecznych
bitew, gdy w wyniku jednej klęski znikały z mapy i państwa,
i całe narody. I jeszcze dziś, co podkreślił ostatnio Jarosław Kaczyński,
wciąż nie zdajemy sobie sprawy z wagi zwycięstwa odniesionego
1 czerwca 2025 r. Wciąż nie dociera do nas, jak wiele
leżało na szali. Mamy nowego prezydenta, który zbudował siebie,
który przeszedł drogę z robotniczej dzielnicy Gdańska do
pałacu prezydenckiego, bazując na miłości do polskiej historii.
To jest źródło jego siły, jego determinacji. To człowiek, którego
patriotyzm jest bezwarunkowy i stanowi centralny punkt
myślenia. Polskość, u wielu popękana, skalana zwątpieniem
i kompleksami, jakże często traktowana jako etap pośredni do
emigracji duchowej bądź fizycznej (do której wychowuje swoje
dzieci duża część polskiej klasy średniej), u nowego prezydenta
występuje w formie możliwie najczystszej, bezdyskusyjnej. Jest
jego najważniejszą tożsamością. Właśnie tego potrzebuje dziś
Polska. To coś miał także prezydent Lech Kaczyński. Do dziś
czerpiemy z tego źródła, bo to tamta prezydentura dała patriotycznej
Polsce siłę do podjęcia tej długiej walki o trwanie
naszej ojczyzny, o jej wyniesienie do europejskiej pierwszej ligi.

Rozpoczynająca się prezydentura też da Polsce nowy,
mocny impuls. Wszyscy poczuliśmy to 6 sierpnia: to, co
obecnie dzieje się w Polsce, to znacznie więcej niż celebracja
politycznego zwycięstwa. Z całą pokorą wobec wielkiego
zrywu Solidarności i dziś czuć podobne „promieniowanie”.
Chcemy być wspólnotą, chcemy być lepszą wspólnotą. Władza
za wszelką cenę będzie chciała zniszczyć ten wiatr, ale
sądzę, że już się jej nie uda.

W osobie prezydenta Karola Nawrockiego pojawił się
na scenie polityk niezwykle mocny, w którym nie widać ani
krztyny strachu. Pojawił się polityk nieprawdopodobnie zdolny.
W ciągu kilku miesięcy doszedł do perfekcji. W ciągu paru
godzin wygłosił z głowy cztery piękne, różne wystąpienia, okraszone
licznymi cytatami, i nie popełnił nawet najmniejszego
błędu. Ani razu nie stracił wątku, ani razu nie stracił płynności,
choćby na sekundę. Zapowiedział obronę interesów państwa,
obronę konstytucji, ładu prawnego, wypunktował nędzę i mizerię
ekipy Donalda Tuska, która choć bardzo się starała, nie była
w stanie przykryć wiarygodną maską poczucia, że zostało jej
niewiele czasu i nie ma już ratunku. Sam premier zdobył
się jedynie na „miniorędzie”, w którym przemówił
nie jak ktoś kierujący rządem całej Rzeczypospolitej,
ale jak lider politycznej sekty, już nieukrywający, że
jego cele są nieprzyzwoicie partykularne. W tle jest
rozpacz, że dawne zaklęcia po prostu nie działają, nawet
jeśli założy się starą białą koszulę z pustym sercem
na piersi. Na naszych oczach umiera najbardziej
nikczemna operacja polityczna nowożytnej Polski,
porównywalna może tylko z wprowadzeniem stanu
wojennego. Umiera diabelski pomysł, którego sednem
było wywołanie wojny domowej w celu zdobycia
i utrzymania władzy. Donald Tusk wprowadził ten pomysł
w życie w 2005 r. i trzymał się tego kursu bez żadnych odstępstw
przez następne dwie dekady. Sporo wygrał, sporo wygrali nasi
wrogowie, wszyscy kosztem Polski.

Mamy nowego prezydenta – Karola Nawrockiego. Ale nie
byłoby go, nie byłoby tej pięknej wiktorii, gdyby nie decyzja
Jarosława Kaczyńskiego o wskazaniu nieznanego kandydata.
Jak opowiadał mi ważny polityk PiS, decyzja została podjęta
wbrew ogromnej większości liderów partii. Decyzja osobista,
związana z ogromnym ryzykiem. Dziś wiemy, że była
ona więcej niż słuszna. To ta decyzja uratowała Polskę przed
powtórką z II połowy XVIII w.

Jacek Karnowski

Czy Tusk jest poważnie chory?

01.01.1970

W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” o pogłoskach na temat poważnej choroby premiera Donalda Tuska, która może uniemożliwić mu sprawowanie władzy, pisze Łukasz Wróblewski.

Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.

Czytaj więcej

Dlaczego stracił kontakt?

01.01.1970

 -  Warszawa huczy od plotek. Wszyscy mówią: premier Donald Tusk jest poważnie chory.   Na tyle, że już niebawem może oddać stery rządu – pisze w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” Łukasz Wróblewski.

Czytaj więcej

Liczą się tylko złe wiadomości

01.01.1970

Mimo że liczba ludności na świecie od początku XX w. wzrosła czterokrotnie, prawdopodobieństwo śmierci z powodu klęski żywiołowej spadło o ponad 95 proc. Są to dane, które aktywiści klimatyczni wolą ignorować – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Aleksandra Rybińska.

Czytaj więcej

Ostatni bal przed emeryturą

01.01.1970

- Tłumy czterdziestolatków na imprezie Owsiaka pokazują, że fajnopolacy nie pozostawili swoich następców. III RP razem z jej mitami i dogmatami powoli odchodzi w przeszłość. Tej sztafety nikt już dalej nie poniesie – pisze na łamach „Sieci” Konrad Kołodziejski.

Czytaj więcej
 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła