Aktualne wydanie
Wydanie nr 33/2025 (663)
N A P O C Z Ą T E K
5T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
24Ś W I A T
43O P I N I E
49H I S T O R I A
52S I E C I K U L T U R Y
55G O S P O D A R K A
64S P O R T
66P O D R Ó Ż E
68K U C H N I A
69N A K O N I E C
70Podnieśliśmy głowy
Obserwując ceremonię zaprzysiężenia nowego
prezydenta Karola Nawrockiego,
wróciłem myślami do 18 kwietnia 2010 r.,
gdy podczas pogrzebu śp. pary prezydenckiej ówczesny
przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek
wypowiedział pamiętne słowa: „Wyśmiewani
za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i ojczyźnie
podnieśliśmy głowy”. Tak było wówczas, po straszliwej
tragedii smoleńskiej, i coś podobnego dzieje się
w Polsce obecnie. W obliczu śmiertelnego zagrożenia
dla polskiej państwowości, w obliczu gardłowych
zagrożeń cywilizacyjnych, Polacy zostali zmuszeni
do uświadomienia sobie, że rozstrzyga się coś więcej niż zwykły
demokratyczny wybór polityczny. Rozstrzygały się sprawy
absolutnie podstawowe, tak jak w czasie średniowiecznych
bitew, gdy w wyniku jednej klęski znikały z mapy i państwa,
i całe narody. I jeszcze dziś, co podkreślił ostatnio Jarosław Kaczyński,
wciąż nie zdajemy sobie sprawy z wagi zwycięstwa odniesionego
1 czerwca 2025 r. Wciąż nie dociera do nas, jak wiele
leżało na szali. Mamy nowego prezydenta, który zbudował siebie,
który przeszedł drogę z robotniczej dzielnicy Gdańska do
pałacu prezydenckiego, bazując na miłości do polskiej historii.
To jest źródło jego siły, jego determinacji. To człowiek, którego
patriotyzm jest bezwarunkowy i stanowi centralny punkt
myślenia. Polskość, u wielu popękana, skalana zwątpieniem
i kompleksami, jakże często traktowana jako etap pośredni do
emigracji duchowej bądź fizycznej (do której wychowuje swoje
dzieci duża część polskiej klasy średniej), u nowego prezydenta
występuje w formie możliwie najczystszej, bezdyskusyjnej. Jest
jego najważniejszą tożsamością. Właśnie tego potrzebuje dziś
Polska. To coś miał także prezydent Lech Kaczyński. Do dziś
czerpiemy z tego źródła, bo to tamta prezydentura dała patriotycznej
Polsce siłę do podjęcia tej długiej walki o trwanie
naszej ojczyzny, o jej wyniesienie do europejskiej pierwszej ligi.
Rozpoczynająca się prezydentura też da Polsce nowy,
mocny impuls. Wszyscy poczuliśmy to 6 sierpnia: to, co
obecnie dzieje się w Polsce, to znacznie więcej niż celebracja
politycznego zwycięstwa. Z całą pokorą wobec wielkiego
zrywu Solidarności i dziś czuć podobne „promieniowanie”.
Chcemy być wspólnotą, chcemy być lepszą wspólnotą. Władza
za wszelką cenę będzie chciała zniszczyć ten wiatr, ale
sądzę, że już się jej nie uda.
W osobie prezydenta Karola Nawrockiego pojawił się
na scenie polityk niezwykle mocny, w którym nie widać ani
krztyny strachu. Pojawił się polityk nieprawdopodobnie zdolny.
W ciągu kilku miesięcy doszedł do perfekcji. W ciągu paru
godzin wygłosił z głowy cztery piękne, różne wystąpienia, okraszone
licznymi cytatami, i nie popełnił nawet najmniejszego
błędu. Ani razu nie stracił wątku, ani razu nie stracił płynności,
choćby na sekundę. Zapowiedział obronę interesów państwa,
obronę konstytucji, ładu prawnego, wypunktował nędzę i mizerię
ekipy Donalda Tuska, która choć bardzo się starała, nie była
w stanie przykryć wiarygodną maską poczucia, że zostało jej
niewiele czasu i nie ma już ratunku. Sam premier zdobył
się jedynie na „miniorędzie”, w którym przemówił
nie jak ktoś kierujący rządem całej Rzeczypospolitej,
ale jak lider politycznej sekty, już nieukrywający, że
jego cele są nieprzyzwoicie partykularne. W tle jest
rozpacz, że dawne zaklęcia po prostu nie działają, nawet
jeśli założy się starą białą koszulę z pustym sercem
na piersi. Na naszych oczach umiera najbardziej
nikczemna operacja polityczna nowożytnej Polski,
porównywalna może tylko z wprowadzeniem stanu
wojennego. Umiera diabelski pomysł, którego sednem
było wywołanie wojny domowej w celu zdobycia
i utrzymania władzy. Donald Tusk wprowadził ten pomysł
w życie w 2005 r. i trzymał się tego kursu bez żadnych odstępstw
przez następne dwie dekady. Sporo wygrał, sporo wygrali nasi
wrogowie, wszyscy kosztem Polski.
Mamy nowego prezydenta – Karola Nawrockiego. Ale nie
byłoby go, nie byłoby tej pięknej wiktorii, gdyby nie decyzja
Jarosława Kaczyńskiego o wskazaniu nieznanego kandydata.
Jak opowiadał mi ważny polityk PiS, decyzja została podjęta
wbrew ogromnej większości liderów partii. Decyzja osobista,
związana z ogromnym ryzykiem. Dziś wiemy, że była
ona więcej niż słuszna. To ta decyzja uratowała Polskę przed
powtórką z II połowy XVIII w.
Jacek Karnowski
Czy Tusk jest poważnie chory?
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” o pogłoskach na temat poważnej choroby premiera Donalda Tuska, która może uniemożliwić mu sprawowanie władzy, pisze Łukasz Wróblewski.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Dlaczego stracił kontakt?
- Warszawa huczy od plotek. Wszyscy mówią: premier Donald Tusk jest poważnie chory. Na tyle, że już niebawem może oddać stery rządu – pisze w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” Łukasz Wróblewski.
Liczą się tylko złe wiadomości
Mimo że liczba ludności na świecie od początku XX w. wzrosła czterokrotnie, prawdopodobieństwo śmierci z powodu klęski żywiołowej spadło o ponad 95 proc. Są to dane, które aktywiści klimatyczni wolą ignorować – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Aleksandra Rybińska.
Ostatni bal przed emeryturą
- Tłumy czterdziestolatków na imprezie Owsiaka pokazują, że fajnopolacy nie pozostawili swoich następców. III RP razem z jej mitami i dogmatami powoli odchodzi w przeszłość. Tej sztafety nikt już dalej nie poniesie – pisze na łamach „Sieci” Konrad Kołodziejski.