Archiwum
Wydanie nr 36/2025 (666)
N A P O C Z Ą T E K
5T E M A T T Y G O D N I A
18K R A J
22Ś W I A T
50H I S T O R I A
52S I E C I K U L T U R Y
59SP O R T
68K U C H N I A / N A T U R A
71N A K O N I E C
72Zadanie dla Kijowa
Gdy kreślę te słowa, szanowne panie
Komorowska, Kwaśniewska, Wałęsa,
Tokarczuk, Holland, Janda,
Kulczyk, Lempart, Chutnik, Kim i pewnie
już kilka setek innych podpisały „List protestacyjny
Polek” do władz państwowych.
Wyrażają w nim oburzenie na weto prezydenta
wobec ustawy dotyczących pomocy
dla Ukraińców. Domagają się utrzymania
wypłacania 800+ wszystkim obcokrajowcom
jak leci, niezależnie od tego, czy
pracują w Polsce. Sięgają po szantaż emocjonalny
podlany egzaltowanymi frazami.
Twierdzą, że nikt w ich imieniu „nie ma
prawa stawiać warunków kobietom uciekającym
przed wojną”, ale nie rozumieją, że te
warunki są stawiane nie w imieniu ich, lecz
państwa polskiego. A na jego czele stoi człowiek,
którego właśnie wybrała demokratyczna
większość. Teraz realizuje to, co zapowiadał.
Pech chciał, że tego samego dnia, co list
elity naszych dam, ukazał się sondaż zlecony
przez Onet, z którego wynika, że niemal
60 proc. Polaków popiera prezydenckie
weto. Również większość przedstawicielek
tej piękniejszej z dwóch płci cieszy się, że
Karol Nawrocki nie chce dalszego wypłacania
świadczeń bez względu na zatrudnienie.
Jest dość oczywiste, że w Polsce zmieniły
się nastroje społeczne, a kampania prezydencka
tylko to uwypukliła. I wcale nie jest
tak, że to Karol Nawrocki narzucił inny ton
w relacjach z Ukrainą. W tym kierunku podążyła
niemal cała klasa polityczna za wyjątkiem
zmarginalizowanej lewicy. Nie bez
powodu postulat ograniczenia świadczeń
socjalnych dla uchodźców poparła większość
kandydatów w wyborach prezydenckich
z Rafałem Trzaskowskim na czele.
Trzy i pół roku, mnóstwo wysiłku po
stronie Polski i Polaków (wartego więcej
niż 30 mld zł przekazanej pomocy), a słyszymy,
że preferencyjne warunki przy kontraktach
powojennych u sąsiada będą mieli
Niemcy. Ci sami, którzy dywagowali nad
wysyłaniem hełmów, gdy wsparcie znad
Wisły było kluczowe dla broniącego się
państwa. Trzy i pół roku wsparcia, a roszczeniowość
władz w Kijowie i różnorakich
przedstawicieli Ukrainy wręcz zdumiewa.
Gdy przeciętny Polak słyszy w popularnym
programie publicystycznym ukraińskiego
dziennikarza wyzywającego
polskiego prezydenta od pahanów albo
prezesa Związku Ukraińców w Polsce
nazywającego weto „realizacją polityki
Kremla, a nie Polski”, to krew się w nim
gotuje. Gdy widzi pijanych ukraińskich
dwudziestolatków bijących się z ochroną
Stadionu Narodowego, zastanawia się,
dlaczego nie tłuką się w okopie z Ruskimi.
Fakt – niekiedy obrazy z internetu zapamiętujemy
lepiej niż te z codziennego
życia, gdzie Ukraińców spotykamy czy to
pod domem, czy w przeróżnych zawodach
i widzimy, jak ciężko pracują.
Warto też pamiętać, że pewna zmiana
nastrojów wobec przywilejów dla cudzoziemców
nie ma nic wspólnego ze stosunkiem
Polaków do wojny. Absolutna większość
z nas chce, by Ukraina była wolnym,
suwerennym krajem, najchętniej z pobitą
i skutecznie na długi czas odstraszoną Rosją,
nawet jeśli to mało realne.
A władze Ukrainy muszą zrozumieć, że
na polskiej scenie politycznej tylko jeden
człowiek jest w stanie być jej reprezentantem
w Białym Domu, którego gospodarz
tego gmachu wysłucha z uwagą. Jeśli Kijów
chce szukać bezpieczeństwa u boku Tuska
czy Merza, srogo się przeliczy.
We wspomnianym na wstępie liście
czytamy o prezydenckim wecie: „Ta decyzja
i towarzyszący jej język – zapowiedzi
warunkowania pomocy dziecku pracą rodzica,
wydłużania drogi do obywatelstwa,
rozpalania na nowo sporów pamięci – nie
są kwestią nastrojów, lecz zimnej kalkulacji
politycznej”.
Co do powyższych argumentów: 1 – ponad
trzy lata przywilejów to i tak spora hojność;
2 – nie ma żadnych powodów, by skracać
obcokrajowcom drogę do polskiego obywatelstwa,
a przeciwwskazań – całe mnóstwo;
3 – bez uczciwości w sprawie ludobójstwa na
Wołyniu i potępienia kultu Bandery Ukraińcy
nie mogą liczyć na dobre relacje z Polską.
To trzy proste kwestie, które podziela
większość naszych rodaków i większość
sceny politycznej. Władze Ukrainy i sami
Ukraińcy muszą to zaakceptować i wyciągnąć
wnioski. Potrzebują Polski bardziej, niż
im się wydaje. Są w kluczowym momencie
dla przyszłości swojego kraju. Warto go nie
zmarnować.
Marek Pyza
Tak Soros napadł na Polskę
Pęka zmowa milczenia. Europa mówi wprost: orzeczenia sędziów związanych z wielkim spekulantem doprowadziły do zmiany władzy w 2003 roku – Łukasz Wróblewski na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci” pisze realnych konsekwencjach istnienia sieci wpływów George’a Sorosa.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Sorosa napad na Polskę
Orzeczenia europejskich sędziów związanych z organizacjami George’a Sorosa i działania ich krajowych kolegów – prawniczych aktywistów – wysadziły w powietrze reformę sądownictwa, torując Donaldowi Tuskowi drogę do władzy w Polsce – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Łukasz Wróblewski.
Nie będzie nudy z Nawrockim
Prezydent Donald Trump wielokrotnie, także publicznie, podczas rozmów, bardzo ciepło wyrażał się o Karolu Nawrockim. Ale czas na to, żeby się autentycznie polubić, jeszcze przed nimi – z Marcinem Przydaczem, szefem Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP, rozmawia Marcin Wikło.
Kto zyska, kto straci, czyli atak na Błaszczaka
Zarzuty prokuratury w sprawie ujawnienia tzw. planu „Wisła” nie zaszkodzą zbytnio głównemu oskarżonemu, czyli Mariuszowi Błaszczakowi. Będzie wręcz przeciwnie: odświeżą pamięć o sprawie, która kompromituje rządy Platformy. A na dodatek przypomną to, że Błaszczak miał największe osiągnięcia spośród ministrów obrony narodowej w czasach III RP, a przedstawiciele PO w tym resorcie – szczególnie Bogdan Klich – byli najgorszymi szefami tego ministerstwa – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Piotr Gursztyn.