Aktualne wydanie
Wydanie nr 37/2025 (667)
N A P O C Z Ą T E K
5Ś W I A T O W E Ż Y C I E
10T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
24O P I N I E
39Ś W I A T
44H I S T O R I A
53S I E C I K U L T U R Y
59G O S P O D A R K A
66P O D R Ó Ż E
68K U C H N I A
69N A K O N I E C
70Nowy Rocky!
Wszedł do światowej polityki niczym
taran. Już po jego pierwszej
wizycie zagranicznej
można powiedzieć, że Karol Nawrocki zrobił
dla naszego bezpieczeństwa więcej niż rząd
Donalda Tuska przez 20 miesięcy urzędowania.
Tyle bowiem znaczą gwarancje polsko-
-amerykańskiego sojuszu, które potwierdził
Donald Trump w Gabinecie Owalnym.
Rozwianie wątpliwości na temat obecności
wojsk USA w Polsce, a nawet możliwość
zwiększenia ich kontyngentu i formuły wystarczyłoby,
aby móc ogłosić sukces wizyty
w Waszyngtonie. Nawet szef naszej dyplomacji
w taki sposób definiował wagę spotkania, jakby
po cichu liczył na to, że Karol Nawrocki nie uzyska
za oceanem zbyt wiele.
Tymczasem w tym obszarze mamy też
zapowiedź „nowego projektu” w dziedzinie
obronności i powrót idei stałej bazy US Army
na polskiej ziemi. Dodatkowo wraz z zaproszeniem
Karola Nawrockiego na szczyt G20
na Florydzie otwierają się dla naszego kraju
drzwi do tego klubu. Mamy wreszcie wsparcie
Trumpa dla formatu Trójmorza, oznaczające
inwestycję w Polskę jako lidera regionalnego
z jasnym przedstawieniem optyki
Waszyngtonu: to Nawrocki będzie rozdawać
karty w naszej części świata.
Nie tylko polskie, lecz także światowe media
odnotowują doskonałe relacje prezydentów
Polski i USA, gwarancje bezpieczeństwa, jakie
Polska ma od Waszyngtonu, i kreślą wizerunek
Karola Nawrockiego jako lidera, nawet jeśli
czasem tym publikacjom towarzyszą mające
go zdeprecjonować sformułowania o „europejskim
Trumpie”.
Choć krótka, ta wizyta napakowana była
również symbolami, niekiedy równie ważnymi
w polityce na najwyższym szczeblu co podpisane
dokumenty. W pamięci pozostaną myśliwce
nad Białym Domem i hołd dla mjr. Krakowiana,
opaska powstańca warszawskiego
sprezentowana Trumpowi i masa ikonicznych
fotografii, których wystarczyłoby do zobrazowania
kilku spotkań, a nie tylko jednego.
Prezydent Trump wydaje się zafascynowany
swoim polskim odpowiednikiem. Widać, że Karol
Nawrocki wręcz mu imponuje. Czuć między
nimi chemię. To musi cieszyć, bo przecież
pozwala na inny poziom relacji z kluczowym
sojusznikiem. Mówimy o kapitale, którego nigdy
nie zdobędzie obóz rządowy.
Prezydent słusznie zignorował świstek
przysłany mu przez Radosława Sikorskiego,
szumnie nazywany przez rządzącą większość
„instrukcjami”. Już w trakcie konferencji w Gabinecie
Owalnym wyraźnie zobaczyliśmy, jak
sprzeczny z interesami Polski był list z MSZ.
Wyobraźmy sobie, że Karol Nawrocki i jego
ministrowie nie rozmawiają w Białym Domu
o współpracy wojskowej czy energetyce. Co by
wówczas zostało z tej wizyty? Niewiele. I pewnie
krajowi wrogowie prezydenta by się z tego cieszyli,
ale dla Polski byłby to fatalny scenariusz.
Wizyta w Waszyngtonie zamyka pierwszy,
błyskawiczny etap kadencji Karola Nawrockiego.
Wystarczył miesiąc, by głowa państwa
dowiodła, z jakim impetem i efektywnością
może być sprawowana prezydentura. Pokazał,
że to on wie, gdzie znajdują się klucze do
polskiego bezpieczeństwa – w jego ręku. Przy
Karolu Nawrockim Donald Tusk staje się coraz
bardziej karykaturalnym aspirantem, bo może
co najwyżej aspirować do odgrywania jakiejkolwiek
roli w polityce międzynarodowej.
Widzi to świat, widzą to Polacy, a także
Amerykanie. Powtarzana przez Trumpa fraza
o „wyjątkowych relacjach” nie była tylko gestem
wobec polskiego prezydenta, lecz także
elementem narracji suflowanej amerykańskim
mediom zapowiadającym przelot myśliwców na
powitanie polskiej głowy państwa. Jest zatem
również komunikatem skierowanym przez
Trumpa na rynek wewnętrzny.
Polskiego prezydenta nie znajdziemy na
fotografiach z Gabinetu Owalnego sprzed
dwóch tygodni, gdy przywódcy państw europejskich
niczym uczniaki słuchali wykładu
amerykańskiego przywódcy. Chwilę później
Karol Nawrocki ma w tym miejscu całą serię
zdjęć ze swoim nowym kumplem Donaldem
– bo chwilami tak to wygląda na obrazkach. Pomiędzy
pozowaniem do nich znacząco podniósł
status polskiego bezpieczeństwa i prestiżu, co
musieli przyznać nawet premier z szefem MSZ
w swoich wpisach internetowych.
Teraz możemy się spodziewać jeszcze większych
ataków na głowę państwa ze strony systemu
Tuska. Wyglądająca na jakieś głębsze
stadium obłędu onetowska konkluzja, że wizyta
w Waszyngtonie nie jest sukcesem prezydenta
Nawrockiego, lecz… ministra Kosiniaka-Kamysza,
stanowi tego zapowiedź.
Ależ oni wszyscy się jeszcze zdziwią.
Marek Pyza