O wyznacznikach wartościowej sztuki
Maciej Pawlicki w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” zestawia ze sobą film Roberta Zemeckisa „Lot” oraz powieść Maryny Miklaszewskiej „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera”, dowodząc, że współczesna sztuka nie musi być lekkostrawną papką.
Maciej Pawlicki, publicysta i producent filmowy, w najnowszym wydaniu „Sieci” pisze, że „bezcenni są ci twórcy, którzy mając do przekazania rzeczy ważne i niełatwe, odnajdują taką formę, która sprawia, że również ci nieposzukujący poważniejszych treści odbiorcy zdołają wejść w krąg rozważań istotnych.”
Maciej Pawlicki twierdzi, że „Lot” Roberta Zemeckisa na pozór zaczyna się jak niezłe kino akcji, jednak stopniowo zmienia się w zupełnie inny film. „Z efektownego kina akcji przechodzimy w przejmującą, głęboką i rzadką w amerykańskim kinie opowieść o zniewoleniu” – ocenia Pawlicki. Scenarzysta „Lotu” John Gatins wraz z reżyserem Robertem Zemeckisem nie pozwalają odbiorcy na jednoznaczność. Razem z bohaterem widz wędruje przez jego świat, który składa się z beztroskiego stosunku do wszystkiego, co go otacza. W swoim artykule Maciej Pawlicki pisze: „Odsłaniający stopniowo swą prawdziwą treść, sprytnie wciągający widza w opowieść arcyważną „Lot” jest wstrząsającym studium autodestrukcji i kłamstwa”. Według autora tekstu prawdziwej intelektualnej uczty dostarcza też powieść Maryny Miklaszewskiej pt. „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera”. Zdaniem Pawlickiego „autorka uwodzi formą lekką, by powiedzieć coś bardzo serio.”
Dzieła Miklaszewskiej oraz Zemeckisa służą Pawlickiemu jako przykłady przeciwwagi do obecnie panujących tendencji. „Łatwo robić kino dla masowej widowni, które jest puste i głupie. Łatwo dziergać błahą pisaninę dla otępiałych tabloidożerców, produkować rechotliwą rozrywkę opartą na poniżaniu słabszych i flekowaniu bezbronnych. Produkty przeznaczone dla klienteli traktowanej jak stado baranów, które mają zeżreć paszę i uwalić się na posłanie. Panujący nam niemiłościwie system medialnej i coraz częściej także międzyludzkiej komunikacji coraz bardziej przerabia nas na pędzących troglodytów, którzy nie mają czas na subtelności, nastroje i stopniowania, którzy muszą – jak maratończycy – w biegu chwytać i pospiesznie łykać podaną im strawę…” – podsumowuje Pawlicki.
Więcej o kondycji mediów oraz sztuki w felietonie Macieja Pawlickiego „Lot hipstera” w tygodniku „Sieci”.