Prasnął kijem w jabłonkę i wróble się poprzesiadały
Orzesz ty, orzę ja, a rząd wszystko zjadł. Premier ogłosił zmiany w rządzie i świat się zatrząsł jak góralska jabłonka. Zanim ogłosił, zaznaczył.
Że zaskoczyła go fala spekulacji odnośnie do zapowiedzianej rekonstrukcji. Zagrał, udając, że on wcale tych zmian nie zapowiedział. I wcale nie o to mu chodziło, żeby przykryć „fakt piskalny”.
Dziecinnikarze sobie spekulowały, ale oczekiwania minęły się z arogancją Dona z Platfermy. Koledzy roboty w rządzie nie stracili. Arab w blokach startowych do Madrytu, Cichocki za Araba, za Cichockiego Sienkiewicz – mówią, że prawnuk Henryka, a na pewno znajomy Bonda Ryka. Jest dokładnie tak, jak o zmianach na szczytach władzy mówią górale: prasnął kijem w jabłonkę, wróble z jednej gałęzi na drugą się poprzesiadały, i naprawiła się Rzeczpospolita za jednym Tusko-praskiem.
A z tym Arabskim, co nogami przebiera, żeby mieć życie jak w Madrycie, to trzeba pisać mejle do Juana Carlosa i Zochy – królowej. Ja np. bym nie chciał, by Polskę w Hiszpanii reprezentował taki ambasador. Nie dość, że się nazywa, jak nazywa, to jest zamieszany w sprawę samolotu. Juan Carlos powinien wiedzieć, co robił Arab w Dorian Gray w Moskwie.
Co do Vincepremiera, to na wieść z Wiejskiej licznik długu Balcerowicza na Marszałkowskiej(ale nie Marszałkowskiej Kopacz) się nie zatrzymał. A co to dla nas oraczy znaczy? Istnieje obawa, że oprócz VAT będzie VINC (very important new cash).
No i tak jakkolwiek się głosuje, wychodzi Putin. Ile byśmy karteczek do urn nie wrzucili, wygra ten, na kogo zaprogramowane są serwery. Te Very Serwery. A może Wiery...
Felietonista Janusz Rewiński w tygodniku „Sieci”