Autorzy 2023 - promocja!

„wSieci”: Depresja mistrzyni

opublikowano: 11 czerwca 2014
„wSieci”: Depresja mistrzyni
fot. wSieci

„Wybitni sportowcy, tacy jak Justyna Kowalczyk, podlegają ogromnej presji. Wciąż muszą być najlepsi, bić rekordy, zdobywać medale. I często pękają” - pisze Stanisław Janecki

Zaledwie kilkanaście dni wcześniej ruszyła nowa kampania reklamowa banku, z którym od lat jest związana. Justyna Kowalczyk patrzyła na Polaków z billboardów i „wyskakiwała” z telewizorów. Pewna siebie, uśmiechnięta, rezolutna. I w samym środku tej kampanii – szok. Mistrzyni olimpijska i świata dramatycznie wyznała Pawłowi Wilkowiczowi, że choruje na depresję. Że ostatnie trzy lata jej życia były wielkim cierpieniem, udawaniem i kłamstwem. Nie była najsilniejszą kobietą w polskim sporcie, lecz rozbitą na tysiące kawałków ofiarą „choroby duszy”.

Kowalczyk opowiedziała, że normalnie przesypiała zaledwie kilkadziesiąt nocy w roku, że wiele razy zasłabła, miewała nudności, wymioty, drgawki, napady wysokiej gorączki (40 stopni). Bywały dni, gdy nie chciała wstać z łóżka. Albo takie, gdy wsiadała do auta i przejeżdżała „w transie” ponad 2 tys. km, zatrzymując się np. w Andorze. Startowała w kolejnych zawodach Pucharu Świata, często wygrywając, lecz w hotelu była potem bezsenność i emocjonalny dół.

Na igrzyskach w Soczi zdobyła złoty medal mimo pękniętej kości śródstopia i ściągniętych po odmrożeniu paznokci, bo fizyczny ból tłumił depresję. Przed igrzyskami podobną funkcję pełniły ciężkie treningi i starty w zawodach do upadłego. Ukrywała chorobę nawet przed najbliższymi i trenerem, ale ta się wymykała. A to nagle zaczynała słuchać muzyki na treningach, czego wcześniej nigdy nie robiła. A to wpadała w huśtawkę nastrojów i zaczynała walczyć z trenerem. Potem zamykała się w pokoju hotelowym i zapadała w sobie. Wiosną 2013 r. ukryła przed bliskimi, że jest w ciąży. Chciała o tym powiedzieć, bo w perspektywie były igrzyska w Soczi, a ciąża i macierzyństwo wykluczały start. Ale nie zdążyła. Powiedziała o wszystkim już po poronieniu, w maju 2013 r. Zdarzyło się ono w najgorszym momencie, bo sądziła, że ciąża i macierzyństwo wybawią ją z depresji, ustawią jej życie na następny rok, półtora. A potem było już tylko gorzej, bo w jej prywatnym życiu wszystko się zawaliło. W efekcie przeżyła ciężkie załamanie nerwowe. I dopiero na emocjonalnym dnie pojawił się pomysł, by zacząć wszystko od nowa, by wrócić do siebie sprzed trzech lat.

Cały artykuł Stanisława Janeckiego, byłego lekkoatlety w najnowszym tygodniku „wSieci”. Polecamy także w formie e-wydania.



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła