Autorzy 2023 - promocja!

Wszyscy chcemy żyć w normalnym kraju

opublikowano: 27 listopada 2014
Wszyscy chcemy żyć w normalnym kraju lupa lupa
Fot. ansa/wPolityce.pl

"Chcę żyć w kraju, w którym wynik wyborów odzwierciedla preferencje wyborcze wyborców".

wPolityce.pl: - Czy mamy do czynienia z kryzysem państwa polskiego?

Antoni Mężydło, poseł PO: — Jeżeli uznajemy, że Państwowa Komisja Wyborcza jest organem państwa, a jest, bo sama nazwa wskazuje, że jest bardzo ważnym organem w państwie, to można mówić o dużym skandalu i rzeczywiście to można przełożyć na państwo. Ale w tym nie ma żadnej winy struktur rządowych.

Czyli jest to w pewien sposób kryzys państwa, ze względu na stan organizacyjny tych wyborów. Rzeczywiście mamy tyle nieprawidłowości z funkcjonowaniem systemu, jak i z zasadami liczenia tych głosów. Państwowa Komisja Wyborcza wiedziała o tym, już po wyborach uzupełniających do Senatu, że ten system zawodzi i miała nawet spotkanie z komisją administracji i cyfryzacji i podczas niego zapewniali nas - członkowie Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego, informatycy - że to będzie funkcjonowało.

Normalnie, w takich wypadkach, jeśli istnieje cień podejrzenia, że coś może nie zafunkcjonować i się wdraża nowy system, to powinno się prowadzić równolegle według dwóch systemów. W tym wypadku, ze względu na to, że stary system został już zdewastowany, już go nie było, trzeba było równolegle liczyć głosy ręcznie i za pomocą tego nowego systemu informatycznego.

Podobną sytuację mamy teraz przed druga turą wyborów. Dzisiaj już całe społeczeństwo wie, nie tylko komisja administracji i cyfryzacji, wszystkie media to wiedzą i nie potrafią zmusić Państwowej Komisji Wyborczej, żeby równolegle liczyła głosy ręcznie jak i za pomocą tego systemu informatycznego. I tutaj nie można mieć pretensji tylko do posłów, bo przeważnie winą obarcza się polityków, ale tym razem również do mediów, bo dzisiaj każdy dziennikarz wie, że liczenie głosów powinno być robione równolegle. A mimo to, Państwowa Komisja Wyborcza zapewnia, że dopiero jak system nawali, to oni przejdą na ręczne liczenie.

To jest nieprawidłowość. Uważam, że z takim myśleniem należy walczyć.



Nie działający system informatyczny to jedna rzecz. Ale czy można mieć wątpliwości do oficjalnego wyniku wyborów, jaki podała Państwowa Komisja Wyborcza?

— Może i można mieć, bo widać tutaj pewne zjawisko, związane z broszurowaniem kart wyborczych. Jeżeli one są broszurowane to bezwzględnie widać, że preferowana jest partia, która jest na pierwszej stronie, czyli na okładce tej broszury.

Natomiast na pewno nie można mówić o fałszowaniu wyborów, bo fałszowanie wyborów to jest celowe działanie kogoś, w celu zmieniania wyniku wyborów, a nie takie, wynikające z niedoskonałych mechanizmów wyborczych. I tutaj z fałszowaniem wyborów i tymi zarzutami prezesa Kaczyńskiego na pewno nie można się zgodzić, bo nie znaleziono ani jednego takiego przypadku.

Żeby zmienić o 4 procent - tak, jak oni twierdzą - na korzyść PSL ten wynik w wyniku fałszerstw, to tych fałszerstw powinno być na masową skalę, to powinny być setki tysięcy głosów zmienionych, czyli prawie w każdej komisji powinno dochodzić do takich fałszerstw, przynajmniej tych na wsiach i w małych miasteczkach, bo tam najwięcej jest tych kart nieważnych. Zresztą nie wiadomo z jakiej przyczyny, bo z powodu zmiany ordynacji wyborczej w 2011 r. dzisiaj tego już nie wiemy, czy to są głosy puste, czy są to głosy zakreślone na stronach.

 

Cała rozmowa na wPolityce.pl



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła