Archiwum

Trybunał jak partia

Obszerny wywiad z prof. Kamilem Zaradkiewiczem, szefem Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego, który publikujemy na naszych łamach, pokazuje prawdziwe tło najgorętszego sporu ostatnich miesięcy. Szokuje przede wszystkim fakt, jak niewiele znaczą dla kierownictwa Trybunału argumenty prawne. Stanowisko prof. Zaradkiewicza, krytyczne wobec ostatnich orzeczeń TK, nie spotkało się z poważną polemiką. A przecież chodzi o głos naukowca, który przez 15 lat oceniał wyroki podejmowane przez sędziów. Na tym polegała jego praca. Do czasu ostatniego konfliktu był nagradzany, teraz zaczął być atakowany. Szokuje również brutalność, z jaką potraktowano prof. Zaradkiewicza. Instytucja, która chce być radą mędrców, sięgnęła po metody ze świata czystej polityki. I to tej brzydszej. Skoro Zaradkiewicz ma inny pogląd niż my i nie waha się go głosić, to trzeba go albo zastraszyć, albo zniszczyć. Nie widać jednocześnie, by ktokolwiek się wstydził, że tak ostentacyjnie depcze etos własnego zawodu i własnej instytucji. To ta polityka najbardziej szkodzi Trybunałowi. Nawet jeśli wygra on obecną batalię o pozycję „trzeciej izby parlamentu”, to wygra jako organ polityczny, a nie ośrodek refleksji prawnej i chłodnej oceny ustaw. Minie dużo czasu, zanim ludzie znów uwierzą, że poza bezstronnych mędrców jest czymś więcej niż maską.

Jacek Karnowski