Archiwum
Wydanie nr 30/2017 (243)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
18W SIECI KULTURY
51O P I N I E
64HISTORIA
69ŚWIAT
72G O S P O D A R K A
81SPORT
86KUCHNIA
90N A K O N I E C
92Nic nie jest za darmo
Reforma wymiaru sprawiedliwości nie tylko nie jest zadaniem łatwym, lecz jest zadaniem arcytrudnym. Wywołuje potężny sprzeciw w Polsce i za granicą. Tworzy konflikty, które z pewnością niepokoją wielu Polaków. Ale innej drogi nie ma. Tylko zmiany daleko idące mają sens. Nie uda się zmienić wymiaru sprawiedliwości bez likwidacji niemal pełnego samorządu środowiska sędziowskiego,
bez przesunięcia części uprawnień – daleko nie wszystkich – w stronę parlamentu. A to jest istota zmian przeprowadzanych przez Prawo i Sprawiedliwość.
Jeśli się leży między Niemcami a Rosją, to niepodległości i suwerenności nie dostaje się za darmo. A częścią niepodległości jest porządny wymiar sprawiedliwości. Taki, który nie uważa, że jego najważniejszym zadaniem jest blokowanie zmian i podtrzymywanie istniejącej sieci interesów. Niestety, w III RP sądy nie tylko wymierzały, bardzo często ułomnie, sprawiedliwość; przede wszystkim były bezpiecznikiem, który miał pilnować, by sprawy biegły zgodnie ze scenariuszem.
Dziś słyszymy, że jakakolwiek próba zmian to zamach na konstytucję. A przecież konstytucja jednoznacznie przyznaje parlamentowi prawo do regulowania ustroju sądów za pomocą ustawy. Podobnie pusty jest zarzut dotyczący przerwania kadencji Sądu Najwyższego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Instytucje te nie mają jednej, jasno określonej kadencji; ich członkowie przychodzą i odchodzą w różnych terminach. Czekanie na koniec kadencji oznaczałoby czekanie bez końca, oznaczałoby, że tylko zmiana konstytucji umożliwia jakąkolwiek reformę.
To, co powstało u zarania III RP, przedstawia się nam jako rzeczywistość jedynie możliwą, namaszczoną tajemniczymi świętymi olejami Magdalenki. Jakakolwiek próba korekty oznacza koniec świata, koniec demokracji. A przecież w Europie istnieje wiele różnych rozwiązań w sferze sądownictwa. W niemal wszystkich krajach władza polityczna ma prawo do podejmowania kluczowych decyzji personalnych. Co więcej, nikt nie odmawia zachodnim narodom prawa do naprawiania tych dziedzin życia publicznego, które szwankują. Inne zasady mają dotyczyć krajów postkomunistycznych – te mają jakiś niepisany obowiązek wiecznego życia pod „opieką” niesprawnych, często skorumpowanych instytucji. Im – czyli nam – wciąż mniej wolno.
Działania podjęte przez PiS nie mają sensu w perspektywie jednej kadencji. Głębokie zmiany muszą się uleżeć, muszą okrzepnąć. Reforma wymiaru sprawiedliwości – tak jak inne głębokie reformy – jest więc znakiem ambicji. Obóz rządzący – z Jarosławem Kaczyńskim na czele – nie ogranicza się do prostego zarządzania, nie zadowala się bardzo dobrymi notowaniami ani świetnymi wynikami gospodarczymi. Chce więcej. Chce Polski, która odzyska moc, która będzie zdolna do zdobycia miejsca wśród realnie pierwszych państw europejskich.
Działania opozycji, która z desperacji polubiła nawet takie słowa, jak „naród”, „wspólnota”, „wartości”, która zaczęła śpiewać hymn, nie są w naszych dziejach niczym nowym. Już w XVIII w. próby naprawy chorej Rzeczypospolitej zwalczano pod hasłem obrony „wolności” i „tego, co było”. Wiemy, jak to się skończyło. Stając przed szansą, której nie mieliśmy od 300 lat, musimy jasno widzieć tę dziejową stawkę.
Jacek Karnowski
„wSieci”: Pięścią i zagranicą
W najnowszym wydaniu „wSieci” dalszy ciąg bitwy o reformę sądownictwa. Publicyści tygodnika komentują wydarzenia ostatnich dni, podczas których totalna opozycja przeniosła próbę zablokowania naprawy Polski z parlamentu na ulicę, a także na forum międzynarodowe. Na łamach nowego „wSieci” zamiar rozpętania chaosu przez opozycję komentują m.in.: Wojciech Biedroń, Krzysztof Feusette, Stanisław Janecki, Marzena Nykiel, Marek Pyza, Marcin Wikło, Piotr Zaremba.
Szybka wojna o sądy
Za nami największa bitwa w tej kadencji. Choć od początku było jasne, że ustawy sądowe zostaną przyjęte, to przez parlament przeszedł huragan. Chwilami widzieliśmy sceny kojarzące się z Ukrainą czy Koreą Południową. Emocje przekraczały dopuszczalne normy, dochodziło do rękoczynów. Niespodziewanie do gry wszedł też prezydent, wywołując spore poruszenie nawet w swoim obozie. Partia rządząca ani myślała zwalniać tempa. Minęły trzy dni i było już po wszystkim – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło w najnowszym numerze „wSieci”.
„Michnik – zapis frustracji”
Totalny opór wobec uzdrawiania państwa obudził demony i wyzwolił najgłębsze lęki. Ich symbolem stali się solidarnościowcy, którzy protestują wspólnie z oprawcami swoich kolegów z peerelowskiej opozycji. Byle tylko zatrzymać reformy naruszające przyklepany przed laty układ. Maski opadły. Wszystko staje się jawne i przejrzyste. Nic dziwnego, że największym beneficjentom III RP, jak Adamowi Michnikowi, puszczają nerwy – pisze Marzena Nykiel redaktor naczelna portalu wPolityce.pl,
Chorobę znamy. A lekarstwo?
Sądownictwo solidnie zapracowało na społeczną niechęć lub obojętność. Ale wyrzucając sędziów, możemy zafundować Polakom lekarstwo gorsze od choroby – pisze w artykule w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Piotr Zaremba.
W polityce jak w sporcie: liczy się ciężka praca
Tworzymy nowy, spójny system, który ma się przyczynić do sukcesów oraz budowania silnej pozycji Polski na międzynarodowej arenie sportowej – mówi Witold Bańka, minister sportu i turystyki w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi na łamach tygodnika „wSieci”.
Zagadka niepoczytalności
W środowisku psychiatrów nie brak głosów, że sprawa Kajetana P., bibliotekarza, który uznał, że życie ludzkie nie jest więcej warte niż życie komara, obnażyła słabość systemu orzekania o poczytalności sprawców przestępstw – pisze w swoim artykule w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Maja Narbutt.