Autorzy 2023 - promocja!

Gra w otwarte karty

opublikowano: 6 października 2015
Gra w otwarte karty lupa lupa

- O basenie, w którym powstało „House of Cards” i kłótni z Margaret Thatcher, która była inspiracją dla przyszłego pisarza fikcji politycznej - Z Michaelem Dobbsem, pisarzem, autorem „House of Cards”, rozmawia na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci” Beata Zadworna.

„Czy od polityki do pisania prowadzi daleka droga?” - pyta swego rozmówcę Beata Zadworna. - Jeśli mówimy o lifestyle’u, to na pewno tak. Polityka jest pełna szalonych zakrętów, nieustającej interakcji z ludźmi, tysięcy kubków kawy i ciągłej niepewności, podczas gdy pisanie to bardziej wycofane zajęcie. (…) pisanie to wydobywanie wszystkiego, co masz w sobie najlepszego. Tylko na twoje osobiste konto. Zdarza mi się powtarzać, że tworzenie fikcji politycznej to megaproste zadanie — bierzesz rzeczywistość i po prostu ją „rozwadniasz”, bo inaczej byłaby zbyt intensywna nawet jak na książkę. Nikt by ci nie uwierzył – odpowiada Michael Dobbs.


W trakcie rozmowy wyjawił również swoje inspiracje, które posłużyły do przygotowania książki, której serialowa adaptacja bije rekordy popularności - Moją inspiracją była Margaret Thatcher. Kiedyś wylała na mnie całe wiadro politycznych pomyj. Coś okropnego. Była wtedy szefem zarządu, a my z partią konserwatywną byliśmy tuż przed wyborami w 1987 r., więc mieliśmy bardzo napiętą sytuację. Wszyscy jak na szpilkach. Koszmarnie się wtedy pogryźliśmy. Kilka tygodni później byłem na wakacjach — potrzebowałem terapii i odcięcia się od aktywności jako doradca — i postanowiłem skrobnąć coś o brudach i słabościach polityki, żeby ulżyć głowie. Coś soczystego. Nie przebierać w słowach. Usiadłem więc w basenie z notesem i butelką wina w ręku i zacząłem pisać. I tak powstało „House of Cards”, zupełnie nieplanowane. Nie byłem pisarzem i, co więcej, nie miałem zamiaru nim zostawać. Zupełnie wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że obróci to moje życie o 180 stopni. Kawał czasu. Prawie 30 lat temu. 28 dokładnie – wspomina były polityk.

Nie zabrakło również pytania o to, czy książkowy Francis (w serialu Kevin Spacey) ma swojego odpowiednika w rzeczywistości. - Kreując jego postać, inspirowałem się wszystkim, co mnie otacza. Polityka to ciężki biznes. Ludzie teoretycznie wymagają od dyplomatów bycia perfekcyjnymi i niepopełniania błędów. Z mojego punktu widzenia jeśli zajmujesz się polityką i ani razu nie powinie ci się noga, oznacza to, że tylko siedzisz na tyłku i nie robisz nic. Czyli że jesteś najgorszym typem człowieka, bo błędów przy aktywnym działaniu nie da się uniknąć. Wszyscy wielcy politycy byli i są specyficzni, humorzaści, szaleni czy wręcz obsesyjni. To bardzo szlachetne oddanie sprawie, ale oni po prostu wiedzą, że jeśli coś tego wymaga, trzeba umieć tupnąć nogą i postawić na swoim.

W wywiadzie ponadto o czarnych, „nienormalnych” i niemoralnych charakterach, ciemnej stronie politycznej mocy oraz jak „House of Cards” wpłynęło na - kiedyś polityka, później pisarza - Michaela Dobbsa – cała rozmowa w nowym wydaniu tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 5 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła