Autorzy 2023 - promocja!

Jachowicz: "Telewizyjne Wiktory, pan prezydent i Koń Trojański"

opublikowano: 1 kwietnia 2014

Wyobraźnia prezesa Brauna i jury przyznającego Wiktory, najwyraźniej nie jest w stanie osiągnąć przenikliwości umysłu premiera. 

Kryzys telewizji publicznej pogłębia się z każdym rokiem. Z instytucji, promieniującej na cały kraj ideami prospołecznymi, patriotyzmem i wysoką kulturą, stała się przystankiem dla twórców i odtwórców łaknących taniego poklasku.

Do tego poziomu przystosował się jej prezes Juliusz Braun. Podczas uroczystej gali wręczania nagród telewizyjnych Wiktorów 2013, stojąc w świetle reflektorów, od ostrzałem kamer, był najszczęśliwszym i najbardziej radosnym człowiekiem w Polsce. Zapomniał nawet o groźbie napaści Rosji na Polskę w końcówce lata tego roku, przewidywanej przez premiera Donalda Tuska, który zapowiedział, że nie ma wcale pewności, czy polskie dzieci będą mogły jak co roku pójść do szkoły 1 września.

Taka może być sytuacja – przestrzega Tusk, jeśli wyborcy nie zagłosują na kandydatów do Euro Parlamentu z list Platformy Obywatelskiej.
Nie trudno wyobrazić sobie, jak nasze małe, ale idące z postępem całej Europy sześciolatki będą w pierwszych dniach września błagały rodziców: - „Mamo, ja chcę do szkoły”. Niestety, ojciec obserwujący okolicę przez lornetkę, oglądając wokoło spustoszenie, jakie sieje nieprzyjacielski ogień artyleryjski, będzie musiał dziecku udzielić gorzkiej odpowiedzi w formie pytania: „Piotrusiu, do jakiej szkoły?”

Wyobraźnia prezesa Brauna i jury przyznającego Wiktory, najwyraźniej nie jest w stanie osiągnąć przenikliwości umysłu premiera. Towarzystwo bawi się w przyznawanie nagród, jakby świat stał w miejscu, a sytuacja – w Rosji, na Ukrainie, w Europie, a nawet w dalekiej Ameryce - nie zmieniała się dynamicznie  z tygodnia na tydzień.

Powaga zarysowanej tu rzeczywistości politycznej, wystawiałaby nienajlepsze świadectwo mojej sprawności intelektualnej (a tego unikam jak ognia), gdybym zaczął wytykać tym i owym osobom dziwne z punktu widzenia merytorycznych podstaw, powody przyznania im nagrody. Zaś krytyka Wiktorów dla dziennikarzy, mogłaby rzucać podejrzenie, że moje oceny są wyrazem zawiści.

Na tle tej zapaści telewizyjnej i ogólnej degrengolady, korzystnie wypadły dwie nagrody. Pierwsza dla wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Temu wyróżnieniu poświęcił na tej samej kolumnie, na której ja piszę, swój felieton Krzysztof Feusette, publikując list prostego Polaka, swego sąsiada, wielbiciela Elżbiety B.

Mnie osobiście radość sprawiła nagroda dla prezydenta Bronisława Komorowskiego. Pan prezydent dostał SuperWiktora – nagrodę za całokształt twórczości. Muszę z pewnym zażenowaniem przyznać się, że poznanie „całokształtu twórczości” prezydenta Komorowskiego jest dopiero przede mną. Na razie mam wielkie braki, które nie pozwalają mi od ręki sformułować przekonującego uzasadnienia tej nagrody.

Wydaje mi się, że jednym z ważnych osiągnięć twórczych prezydenta, które jury wzięło pod uwagę, był patronat nad majową akcją z poprzedniego roku – „Orzeł może”. Dzięki tej akcji miliony Polaków zaczęło okazywać dla siebie wzajemną życzliwość. Miliony też, oglądając białego Orła z czekolady, nabrało optymizmu i wiary we własne siły.

Nie zapominajmy, że prezydent jest zwierzchnikiem sil zbrojnych. Być może jego wojskowy umysł antycypował dzisiejszą sytuację polityczną. A na wypadek wojny prezydent przewidział, że czekoladowa rzeźba olbrzymiego Orła, może być naszym Koniem Trojańskim.

Jerzy Jachowicz



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła