Autorzy 2023 - promocja!
Pod patronatem
Dnia:
Do:
Gdzie:

"Liderzy biznesu o gospodarce" Przemysław Harczuk

opublikowano: 3 września 2014
"Liderzy biznesu o gospodarce" Przemysław Harczuk

"Liderzy biznesu o gospodarce" to cykl wywiadów z ludźmi, którzy „na własnej skórze” doświadczyli blasków i cieni polskiego biznesu. Rozmówcy prezentują szereg rozwiązań, które mogłyby uzdrowić od lat kulejącą polską gospodarkę i pozytywnie wpłynąć na pozycję rodzimych firm.

Z książki wyłania się obraz Polski, widziany oczami przedsiębiorców, ich dotychczasowych doświadczeń. Wśród rozmówców autora są najwybitniejsi polscy biznesmeni, m.in.:

- Grzegorz Bierecki (twórca systemu SKOKów) prezentujący swój punkt widzenia na sektor finansowy

- Piotr Berełkowski (od wielu lat związany z branżą medialną, twórca TV Biznes) mówi o wsparciu rodzimego biznesu jako istotnym czynniku rozwoju gospodarki

- Lech Jeziorny (bohater filmu "Układ zamknięty") na bazie własnych doświadczeń stara się wskazać rozwiązania pomocne w tworzeniu prawa przyjaznego przedsiębiorcom.

"Kolejna publikacja z cyklu „Rozmowy o Polsce” jest zbiorem wywiadów z polskimi przedsiębiorcami - przedstawicielami grupy, której wysiłki - tu ekonomiści są zgodni - pozwoliły Polsce przejść w miarę bezpiecznie przez szalejący kryzys. Czy Polska jest jednak krajem, w którym prowadzenie biznesu na większą skalę, czy w ogóle prowadzenie działalności gospodarczej, na dłuższą metę jest możliwe? Nasi rozmówcy udowadniają, że tak, choć bycie biznesmenem w Polsce nie jest bynajmniej najłatwiejsze."

Ze Wstępu

 

Patronat medialny:

„Czas Stefczyka”, „Gazeta Bankowa”, „wSieci”, „Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw”, „Gazeta Polska”, portale: wGospodarce.pl, biznes2biznes.com, rebelya.pl, niezależna.pl

- - - - - - - - - - - - - - - - - -

Przemysław Harczuk -

redaktor naczelny i wydawca Telegraf24. Pracował w tygodniku „Gazeta Polska”, był pierwszym redaktorem naczelnym portalu Niezależna.pl. W swojej działalności dziennikarskiej wiele razy opisywał bezprawne działania sądów, służb specjalnych i urzędów skarbowych wymierzone w polskich przedsiębiorców.

 

Fragment książki "Liderzy biznesu o gospodarce" str. 15-19

Musimy określić, co jest naszą specjalnością.

Grzegorz Bierecki – twórca potężnej polskiej instytucji finansowej, jaką są spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Śmiało można go określić mianem jednego z liderów polskiego biznesu. W latach 80. działacz „Solidarności” i Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Po 1989 roku prezes Kasy Krajowej SKOK. Od 2011 roku senator Rzeczypospolitej Polskiej, wybrany w okręgu Biała Podlaska. Oprócz działalności w SKOK angażuje się też w budowanie niezależnych mediów w Polsce.

Skąd wziął się pomysł stworzenia w Polsce spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych i jakie były ich początki?

Pomysł wyszedł z „Solidarności”, z komisji krajowej. Był odpowiedzią na kryzys, który pojawił się wtedy w kasach zapomogowo-pożyczkowych. Przed 1989 rokiem tego typu kasy istniały we wszystkich zakładach. Można powiedzieć, że należał do nich każdy, kto pracował. Udzielane przez kasy pożyczki, jak również wkłady były nieoprocentowane. W sytuacji hiperinflacji, która nastała w końcówce lat 80., na początku kolejnej dekady wartość tych wkładów błyskawicznie stopniała. Tym samym pogorszyła się też jakość pożyczek.

Taki model nie był rynkowy, miał jednak sens społeczny. Ludzie chętnie korzystali z tego dostępu do pożyczek, w gruncie rzeczy to był w tamtym czasie jedyny kanał dostępu do kredytu konsumenckiego. Proszę pamiętać, że banki nie były wtedy w ogóle zainteresowane udzielaniem kredytów konsumenckich. Tego typu oferty pojawiły się dopiero w II połowie lat 90. Banki zdecydowały się na udzielanie kredytów m.in. ze względu na sukces spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych.

Wróćmy do genezy powstania SKOK. Z kasami zapomogowo-pożyczkowymi należało coś zrobić. Dodatkowym motywem dla „Solidarności” było to, że funkcjonowały one przy związkach zawodowych, były silnie związane z OPZZ, więc „Solidarność”, budując swoją pozycję w zakładach pracy, potrzebowała także instrumentów w tej sferze. Działanie kas oszczędnościowo-kredytowych mogłem zaobserwować przy okazji pobytu w Stanach Zjednoczonych. Zobaczyłem, jak ten model funkcjonuje w fabryce Forda w Kansas City. Był skuteczny właśnie dzięki związkom zawodowym United Auto Workers.

Przywiozłem całą dokumentację dotyczącą kas, przygotowałem raport, pokazujący, że jest to właściwe narzędzie, właściwa forma działalności. No i rozpoczęliśmy budowanie kas nad Wisłą. Pierwszą podstawą prawną działalności była ustawa o związkach zawodowych. Projekt firmowała „Solidarność”, z początku działały tylko kasy zakładowe. Ale bardzo szybki ich rozwój spowodował potrzebę kolejnej regulacji ustawowej. Pierwsza ustawa o SKOK umożliwiła wyjście kas poza zakłady pracy. Było to konieczne, bo zakłady pracy upadały, a trzeba było zapewnić ciągłość funkcjonowania kas, w których ludzie przecież gromadzili swoje oszczędności. A więc rozpoczęła się budowa już na otwartym rynku sieci w pełni konkurencyjnej wobec banków.

Jesteście dziś jedną z nielicznych poważnych polskich instytucji finansowych. Osiągnęliście niewątpliwy sukces. Nie podobacie się jednak bankom.

Byłoby bardzo źle, gdybyśmy się bankom podobali. Jeżeli konkurencja chwali kogoś, to znaczy, że się go nie boi. Jeżeli się go nie boi, to znaczy, że źle się wykonuje swoją pracę. My cieszymy się, że chwalą nas nasi członkowie − właściciele kas. 91 proc. naszych członków jest bardzo zadowolonych z działalności kas i to jest dla nas istotne. Jeżeli byśmy zabiegali o pochwały konkurencji, znaczyłoby to, że działamy przeciwko interesom naszych właścicieli.

Oczywiście – w warunkach wolnego rynku konkurencja jest czymś pożądanym. W waszym przypadku można jednak odnieść wrażenie, że reguły równych szans są naruszone, że działania państwa wychodzą naprzeciw oczekiwaniom zagranicznych banków.

Sektor finansowy jest bardzo silnie związany z państwem, z elitami politycznymi, nie jest to tylko polską specyfiką. Sektor finansowy jest sektorem silnie regulowanym. W dużym stopniu ograniczona jest tam konkurencja właśnie ze względu na działania regulatora, czyli polityków. Istnieje wzajemne przenikanie się polityków, urzędników i sektora bankowego. To są tzw. słynne „obrotowe drzwi”, które znajdują się pomiędzy administracją państwową a sektorem bankowym. Przede wszystkim tą częścią administracji państwowej, która zajmuje się sektorem finansowym. Proszę spojrzeć, gdzie lądują dyrektorzy departamentu systemu finansowego z Ministerstwa Finansów, jak przebiega ich kariera, w których bankach potem prezesują bądź są w zarządach. To są właśnie te „obrotowe drzwi”.

W dużym stopniu ci urzędnicy są poddawani presji lobbystycznej, czasami nawet na granicy korupcji, bym powiedział. Jeżeli urzędnik bierze, czy brał − teraz zostało to chyba już opanowane − ale jeżeli urzędnik bierze od podmiotów przez siebie w jakimś stopniu regulowanych, jeżeli bierze za godzinę szkolenia kilkanaście tysięcy złotych, no to jest to elegancko wręczana łapówka. Z taką praktyką mieliśmy w Polsce do czynienia przez wiele lat. Ona w dużym stopniu jest ograniczana, ale jest to niezwykle trudne.

Zresztą to nie jest tylko problem Polski. Przecież w Stanach Zjednoczonych, gdzie walka z korupcją i dbanie o przejrzystość rynków jest jednym z priorytetów od wielu lat, gdzie jest to bardzo mocno realizowane, co rusz dowiadujemy się o związkach polityki i sektora finansowego. Sektor finansowy w dużym stopniu bierze sobie władzę na własność i potem dostaje regulacje, których potrzebuje.

W gospodarkach rozwiniętych następuje w tej chwili swego rodzaju przejmowanie kontroli nad demokracją przez grupy finansowe. Jest to widoczne gołym okiem, odbywa się ze szkodą dla obywateli. W dużym stopniu ze szkodą dla demokracji, która jak się okazuje, jest po prostu sterowana pieniądzem, wytwarzanym w tej chwili, w dowolnych przecież ilościach, przez sektor finansowy. Proszę pamiętać, że mamy do czynienia z kreowaniem pieniądza przez sektor finansowy. Jest to jedyna część gospodarki, w której pieniędzy nigdy nie zabraknie.

System bankowy może być szansą, ale też zagrożeniem dla demokratycznego państwa. W Polsce większość banków należy do kapitału zagranicznego. Instytucje krajowe, jak SKOK, są wyjątkiem.

To prawda. Dotyczy to w ogóle polityki międzynarodowej, gdzie pojawiły się podmioty, których dotychczas nie zauważano. Wcześniej w polityce międzynarodowej podmiotami, które decydowały i kształtowały tę politykę międzynarodową, były państwa bądź organizacje państw. Teraz okazuje się, że tę politykę międzynarodową kreują międzynarodowe grupy finansowe, które decydują tak naprawdę o losie całych narodów. To, czy udzieli się pożyczki Grekom, czy nie, zależy tak naprawdę od owych grup, które świetnie na tym zarabiają. I pomysł na udzielanie pożyczek już nie przedsiębiorstwom, już nie osobom fizycznym, ale państwu jest najlepszym biznesem. Bo państwo zawsze zapłaci.

Wróćmy do naszego kraju. Pod koniec lat 90., w czasach tak zwanego drugiego Balcerowicza toczyła się debata o bankach w Polsce. Zwyciężyła koncepcja ich prywatyzacji za wszelką cenę. Jak pan ocenia tę sytuację, jak na tym wyszliśmy jako państwo?

Tylko nierozsądne rządy oddają kontrolę nad sektorem finansowym i nad handlem grupom zagranicznym. Są one przecież krwiobiegiem gospodarki. Mając sektor finansowy i handel, kontroluje się praktycznie przepływ pieniądza w gospodarce. A można tym przecież sterować. Więc to są dwa największe błędy popełnione przez ludzi, którzy o tym wówczas decydowali. Sprzedali sektor bankowy i chciałbym wierzyć, że zrobili to z niewiedzy.

W gospodarkach liberalnych, bardzo mocno rozwiniętych w sektorze finansowym i w sektorze handlu, zawsze dominuje kapitał rodzimy. I on jest chroniony przez rządy, które pilnują tego, żeby tej części gospodarki nie oddać. W Polsce oddaliśmy sektor finansowy i ponosimy tego konsekwencje. Międzynarodowy kapitał kupił sobie przede wszystkim rynek. To jest najważniejsze. Jak się kupuje bank, to co się tak naprawdę kupuje? Kupuje się klientów owego banku, bo bank jest przecież wyłącznie pośrednikiem. Ważni są ci klienci. I zagraniczne grupy finansowe kupiły sobie polski rynek i czerpią z niego ogromne korzyści, bo Polacy płacą więcej za rachunek bankowy niż np. Niemcy. Dlaczego? Dlatego, że rząd na to pozwala.


Wydawnictwo Słowa i Myśli powstało w odpowiedzi na niezwykle duże zainteresowanie Czytelników zagadnieniami współczesnego świata. Będziemy publikować książki o tematyce społeczno-politycznej, biznesowo-gospodarczej, jak również pozycje z pogranicza psychologii. Wierzymy, że nasze książki pozostawią w Was nieodpartą potrzebę spojrzenia głębiej. Chcemy zachęcać do dalszych dyskusji i refleksji. Nie będziemy gonić za sensacją, ale też nie poprzestaniemy na schematach.

 



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła