Autorzy 2023 - promocja!

List tygodnia: Zemsta

opublikowano: 17 grudnia 2013
List tygodnia: Zemsta lupa lupa
"Zemstę", jak i inne utwory polskiej klasyki, coraz trudniej obejrzeć bez wulgarnych treści. Na zdjęciu plakat zapraszający na spektakl w przedwojennym Lwowie.

7 grudnia bieżącego roku byłam w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie, którego dyrektorem naczelnym jest pan Andrzej Seweryn. Tego wieczoru w teatrze była wystawiana „Zemsta” Aleksandra Fredry w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Premiera sztuki miała miejsce 9 marca 2013 roku.

Przed pójściem do teatru zajrzałam do Dziejów Literatury Polskiej Juliana Krzyżanowskiego, który o Fredrze i jego twórczości pisze następująco: „Jego tedy komedie to bardzo bogata galeria obrazów i obrazków życia ziemiańskiego, obfitością szczegółów obyczajowych nie ustępująca najlepszym powieściom owoczesnym, z mnóstwem postaci ludzkich zazwyczaj wyraźnie zindywidualizowanych, występujących w sytuacjach przeważnie komicznych, traktowanych bądź z pogodnym humorem, bądź ironicznie czy satyrycznie. Jego wreszcie język artystyczny zarówno w prozie jak i w wierszu urozmaicony jest świetnymi konceptami w postaci dowcipów oraz mnóstwem pierwiastków gnomicznych, przysłów i aforyzmów.”

O głównych bohaterach „Zemsty” Cześniku Raptusiewiczu i Rejencie Milczku Julian Krzyżanowski pisze – „porywczy magnat z wojskową przeszłością i szlachciura, dorobkiewicz, obłudny palestrant”.

Andrzej Łapicki, cytuję z programu teatralnego, „Jest on (Aleksander Fredro) dla mnie najpiękniejszym, a w każdym razie najradośniejszym zjawiskiem w polskim teatrze. Ponieważ jest inteligentny, dowcipny, kpiarski, ale nie złośliwy, ponieważ jest pański, jest dobrze wychowany, ponieważ jest arcypolski”.

To wszystko przeczytałam, a co zobaczyłam w Teatrze Polskim 7 grudnia?

Pierwsza scena po podniesieniu kurtyny – Cześnik w pomieszczeniu, którego charakter trudno określić siedzi goły w beczce, tak, w beczce! Jest polewany wodą przez służbę i coś tam wygłasza w sposób mało zrozumiały dla publiczności. Na schodach prowadzących jakby na stryszek, najpewniej nie zamkowych, pokazuje się młody człowiek w koszuli wypuszczonej na spodnie (wiejskie chłopię?) z młodą dziewczyną (Klarą?), którą obściskuje w sposób daleki od zachowań człowieka dobrze wychowanego. Klara – panna z dworu, starościanka, wydaje okrzyki radości? szczęścia? przypominające mi dźwięki, jakie słyszę spod budki z alkoholem, niestety w moim osiedlu.

Można przytoczyć wiele scen z tego przedstawienia równie radosnych i zachwycających np. Wacław leży na stole w salonie(?), przedpokoju(?) i prowadzi dialog z Podstoliną. W pewnym momencie Podstolina zrywa z siebie suknię i rzuca się na Wacława. W innej scenie na stole leży Klara, która swoją sukienkę, tak – sukienkę, a nie suknię – unosi do góry i zarzuca na głowę. I cóż pokazuje publiczności? Myślę, że nie jest trudno odpowiedzieć na to pytanie.

Jeszcze inna scena: Na stole Klara. Oczywiście leży. Nagle wskakuje na nią Papkin, którego Klara na swoich wyprostowanych nogach i rękach unosi do góry (sztuczka cyrkowa). Duże brawa ze strony części młodzieżowej widowni.

I tak dalej i dalej. Można opisać jeszcze wiele scen, ale myślę, że już nie warto. Wrócę jeszcze na moment do Rejenta Milczka. Jak wygląda Rejent? Jest ubrany w strój przypominający ubiór osoby duchownej. Na szyi ma zawieszony krzyż, w ręku różaniec i po scenie chodzi z chorągwią, jakie nosi się w kościele w czasie procesji. Tak jest przedstawiony Rejent „szlachciura”.

Na tym przedpołudniowym przedstawieniu była ze szkołą moja wnuczka, uczennica I klasy gimnazjum, kilka dni przed moim pobytem w teatrze. Jej ocena: „Tekstu często nie słyszeliśmy, z przedstawienia niewiele zrozumiałam”.

Niestety, na przedstawieniu 7 grudnia znaczna część młodej widowni wynagrodziła aktorów burzliwymi oklaskami.

Przedstawiłam fakty, nie wygłaszam ocen. Opisuje to przedstawienie, aby zadać panu Andrzejowi Sewerynowi, dyrektorowi teatru Polskiego kilka pytań:

Jakie cele przyświecają Jemu, dyrektorowi teatru i realizatorom tego przedstawienia?

Czego chcą nauczyć młodzież, jakie maja cele dydaktyczne i wychowawcze?

A do nas wszystkich zwracam się z pytaniem, czy nie jest to już najwyższy czas na podjęcie publicznej dyskusji o roli teatru i jego misji? Czy nie jesteśmy do tego zobowiązani wobec naszych dzieci i wnuków? Jaki powinien być polski teatr, a szczególnie sceny narodowe?

Jednocześnie protestuję przeciwko finansowaniu z naszych podatków (teatr otrzymuje dotację z samorządu) przedstawień niemających nic wspólnego z kulturą ogólnie rozumianą i naszym dziedzictwem.

 

Warszawa 11 grudnia 2013 r.

Wanda Krajewska-Hofman



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła