Aktualne wydanie
Wydanie nr 18/2025 (648)
N A P O C Z Ą T E K
5T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
30Ś W I A T
46O P I N I E
53H I S T O R I A
56S I E C I K U L T U R Y
59POD R Ó Ż E
70K U C H N I A
71N A K O N I E C
72Życie albo śmierć
Najnowsze dane z Wiednia są po
prostu przerażające. W tamtejszych
szkołach odsetek uczniów
z rodzin muzułmańskich wzrósł do
41,2 proc., a tych z rodzin chrześcijańskich
zmalał do 34,5 proc. Tych liczb nie
da się ominąć. W perspektywie pokolenia
Austriacy staną się mniejszością we
własnej stolicy. To już stało się w Wielkiej
Brytanii. Spośród 32 dzielnic Londynu
jedynie w 7 biali Brytyjczycy są jeszcze
większością. Jeszcze w 2011 r. dominowali
w 27 dzielnicach.
Wymiana etniczna ludności, a jednocześnie
wymiana cywilizacji, dzieje się
dosłownie na naszych oczach, i to coraz
szybciej. Stare elity polityczne wciąż udają,
że nie ma problemu, a na bunty ludności
odpowiadają coraz ostrzejszymi represjami.
W Wielkiej Brytanii przybrało to
formy wręcz orwellowskie. Lewicowy rząd
zawzięcie walczy z „islamofobią”, pod które
to pojęcie podciąga się każde słowo troski
o przyszłość narodów Wysp Brytyjskich.
Troski jak najbardziej uzasadnionej.
W wyniku zalewu imigrantów z Azji
i Afryki, z regionów znajdujących się w odległych
od nas epokach rozwoju cywilizacji,
życie w państwach Zachodu podlega stałej
degradacji. Dyskusje wokół pytania, które
z europejskich państw pierwsze stanie się
kalifatem, nie brzmią już abstrakcyjnie.
W mediach społecznościowych popularne
są konta, które prezentują zdjęcia i filmy
z „dawnej Europy” – bezpiecznej, czystej,
schludnej, uprzejmej, dobrze zorganizowanej.
Także dumnej z siebie. Dziś w oczach
wielu są one rodzajem bajki, w którą trudno
uwierzyć. Naprawdę tak wyglądała nasza
ojczyzna? Jak to możliwe, że w ciągu dwóch,
trzech dekad zmieniła się w taki koszmar?
Kto nam to zrobił? Czy możliwa jest odbudowa
tego, co straciliśmy? Od czego zacząć?
Odpowiedzi nie ma, ponieważ by ocalić
swoją tożsamość, Zachód musiałby się bardzo
zmienić. Prosty powrót do przeszłości
nie jest już możliwy. Kluczowe wartości
muszą zostać odczytane na nowo i uporządkowane.
Własne dziedzictwo nie może być
przedmiotem nienawiści, dzieci nie mogą
być uczone niechęci do własnej historii.
Hasło „różnorodność jest naszą siłą” musi
trafić do kosza, jest przecież dokładnie odwrotnie.
Propaganda antydzietnościowa,
antyrodzinna, musi zostać uznana za zło
równoważne np. z narkotykami. Jeśli nie
będzie dzieci, islamizacji nie zatrzymają
nawet najwyższe mury i najbardziej drakońskie
środki na granicach, po które
zresztą też trzeba sięgać.
Biologiczne i kulturowe przetrwanie
narodów musi stanąć w centrum myślenia
nowych elit. Nowych, bo większość starych
nie jest zdolna do zmierzenia się z wyzwaniem.
Skupiają się one na zwodach, które
mają wpędzić narody w kolejny letarg pozwalający
wygrać jeszcze kadencję, jeszcze
dekadę. Do chwili, gdy będzie już za późno.
To są już także nasze problemy. Za rządów
Donalda Tuska w ciągu zaledwie kilkunastu
miesięcy snujące się bez celu grupy młodych
mężczyzn o egzotycznym wyglądzie stały się
naszą codziennością. Z Niemiec napływają
tysiące podrzutków, za chwilę w życie wejdzie
pakt migracyjny. Obecna władza jedynie
udaje, że stara się chronić Polskę przed
katastrofą, w rzeczywistości jej intencje są
całkowicie odwrotne. Ona chcę upodobnić
nasz kraj do Zachodu i w tej sferze, widząc
w tym drogę do manipulowania społeczeństwem
oraz sposób na jego głęboką przebudowę
zgodnie ze starym przepisem Sorosowego
globalizmu.
Jeszcze możemy zawrócić z tej fatalnej
drogi. Najpierw trzeba wybrać propolskiego
prezydenta, a później obalić rząd zewnętrzny,
wdrażający cudze, złe plany. Ale
czasy są takie, że sam powrót do polityki z lat
2007–2015 to za mało. Główna struktura polskiej
niepodległości, czyli Prawo i Sprawiedliwość,
powinna zaproponować rozwiązania
idące dużo dalej zarówno w sferze migracyjnej,
jak i dzietnościowej. Trzeba spróbować
przełamać te linie propagandowe,
które niszczą społeczeństwo niezależnie
od tego, kto rządzi. Nie jest to łatwe, ale nie
można przynajmniej nie spróbować. Także
z powodów politycznych: przy tak wielkich
zagrożeniach te części społeczeństw
europejskich, które nie dały się ogłupić ani
zmanipulować, poszukują coraz bardziej
jednoznacznych przedstawicieli, czy też
obrońców, i ten proces będzie narastał.
Rozpoczyna się bój o wszystko. Będzie
ciężko, ale nie jesteśmy bez szans.
Jacek Karnowski
Kto po Franciszku?
Pytanie, kto zostanie nowym papieżem, jest w istocie pytaniem o drogę, którą podąży Kościół. W oczekiwaniu na konklawe Grzegorz Górny na łamach nowego numeru „Sieci” zastanawia się, na kogo postawią kardynałowie. Wskazuje także kandydatów, którzy nie mają szans na mitrę papieską. Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Trzecie konklawe trzeciego tysiąclecia
Kto zostanie papieżem po śmierci Franciszka? Kto ma największe szanse? Kto przekona do siebie większość elektorów w kolegium kardynalskim? – pyta Grzegorz Górny na łamach nowego wydania „Sieci”.
Pełna mobilizacja
Do wyborów niespełna trzy tygodnie. Rafał Trzaskowski złapał poważną zadyszkę. Za to Karol Nawrocki wskoczył na wysoką falę, która może go ponieść do zwycięstwa. Tendencje są dla niego bardzo korzystne. Nic dziwnego, że w jego sztabie panuje spokój i ciche zacieranie rąk. Jednak jeszcze nikt nie myśli o szampanie – pisze Marek Pyza na łamach nowego wydania „Sieci”.
W lektyce do pałacu
Poparłem Karola Nawrockiego, bo jest państwowcem. A to jest kluczowe w niepewnych czasach. Drugim powodem mojej decyzji są nie najlepsze doświadczenia związane z sytuacją, gdy cała władza spoczywa w rękach jednego ugrupowania. Prezydent działa jak bezpiecznik. Z Bogusławem Sonikiem, byłym posłem Platformy Obywatelskiej, członkiem Obywatelskiego Komitetu Poparcia Kandydata na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dr. Karola Nawrockiego, rozmawia Dorota Łosiewicz.