Archiwum

Brytyjski tygodnik „The Spectator” przyjrzał się światowemu bezpieczeństwu. Wnioski zatytułował następująco: „Poszukiwany:
lider wolnego świata”. Teza jest prosta: w sytuacji, gdy na świecie przybywa miejsc zapalnych, gdy rozpędza się islamski
ekstremizm, a liczne państwa nie kontrolują swojego terytorium, nie ma chętnych do wzięcia odpowiedzialności. Człowiek, który „z urzędu” powinien doglądać globu, a więc prezydent USA, zdaje się wierzyć, iż skoro dostał Nagrodę Nobla za brak dokonań, to powinien się trzymać tej linii i nie robić zbyt wiele. A najlepiej nic.

To właśnie brak kogoś formatu Reagana czy Thatcher sprawił – przekonuje „The Spectator” – że światowa reakcja na
zestrzelenie malezyjskiego samolotu przez ludzi kierowanych z Moskwy była tak słaba: trochę żalu, trochę oburzenia, trochę sankcji, ale nic naprawdę konkretnego. W szerszym planie tylko dlatego Putin może terroryzować świat; Rosja gra dziś w lidze
wyższej niż jej realny potencjał.

Dla Polski z powyższego płyną dwa wnioski. Po pierwsze, w razie otwartego zderzenia z agresorem wsparcie zewnętrzne może się okazać – nie po raz pierwszy – ułudą. Po drugie, skoro świat nie ma przywódcy, to w Warszawie musi rządzić ktoś, kto chce i umie być liderem. To sprawa nie tylko prestiżu; to coraz bardziej sprawa życia lub śmierci.

JACEK KARNOWSKI, redaktor naczelny