Autorzy 2023 - promocja!

Państwo prawa oparte na bezprawiu?

opublikowano: 24 lutego 2015
Państwo prawa oparte na bezprawiu? lupa lupa
Fot. wSieci

Dlaczego władze RFN bronią się przed unieważnieniem decyzji nazistów?



Podczas gdy w naszym kraju istnieje obustronnie wspierana mniejszość niemiecka, w tym przesiedleńcy w tę i we w tę, którzy mogą się stać jej członkami i korzystać z różnorakich, w tym wyborczych przywilejów, „obywatele RFN przyznający się do polskiego pochodzenia” analogicznych praw nie mają” - alarmuje po raz kolejny na łamach najnowszego „wSieci” Piotr Cywiński.

 

Autor artykułu pt. „Mniejszość polska pod specjalnym nadzorem” pyta: czy państwo prawa może się opierać na bezprawiu?

 

"Gdy w 1938 r. zorganizowano w Berlinie kongres Polaków, uczestniczyło w nim 5 tys. delegatów. Jak na ironię polska mniejszość przeżywała wtedy złote czasy: miała własne banki, silne struktury gospodarcze i kulturalne, gazety, szkoły, bursy czy kluby sportowe. Kongres był wielką manifestacją zwartości polskich środowisk. Początek końca niemieckiej Polonii nastąpił 27 lutego 1940 r., czyli pół roku po napaści Niemiec na Polskę, gdy Rada Ministrów III Rzeszy zlikwidowała polską mniejszość i nakazała konfiskatę jej mienia bez prawa do roszczeń dotyczących np. nieruchomości czy depozytów przejętych przez Preussische Staatsbank, Deutsche-, Dresdner-, Commerz- i Privatbank (kwestia zwrotu tego majątku lub odszkodowania to odrębna, nieuregulowana sprawa). Około 2 tys. działaczy polskiej diaspory, nauczycieli, księży itd. wywieziono do obozów koncentracyjnych".

 

W Niemczech uchodzą za „Deutsch-Polen”. Takich, co to „polnisch vergessen, deutsch nicht gelernt” (polskiego zapomnieli, niemieckiego się nie nauczyli). Kim są, Polakami czy Niemcami? Czy niemieccy Polacy, także ci z najmłodszej emigracji, mają prawo żądać statusu mniejszości narodowej?

 

Za mniejszości narodowe uznawane są dziś w RFN: duńska, fryzyjska, serbołużycka, Sinti i romska. Co osobliwe, Cyganie, którzy trafili do Europy z Półwyspu Indyjskiego, spełnili „wymóg etniczności” i w 1995 r. (sic!) przyznano im ten status, Polacy zaś „nie spełniają kryteriów”. Choć po wojnie nastąpiła reaktywacja m.in. ponadstuletniej „Oświaty” czy utworzonego w Republice Weimarskiej Związku Polaków w Niemczech, który — co zakrawa na paradoks — jest współzałożycielem Federacji Europejskich Mniejszości Narodowych, dla władz RFN nie ma to znaczenia" - wskazuje.


Jak zauważa Cywiński, polskie organizacje nie chcą występować w roli dziadów proszalnych:

 

"O przywrócenie statusu mniejszości występuje w ich imieniu mecenas Stefan Hambura. Ten wychowany w Polsce adwokat z niemieckim i polskim dowodem tożsamości pisze to do ministerstw, to do kanclerz Merkel, to do rządu RP i składa pozwy.

 

Kongres latami funkcjonował bez żadnego wsparcia, nawet znaczki na listy kupował ze składek członków Polskiego Towarzystwa Medycznego w RFN.

 

Polscy negocjatorzy stali się współsprawcami prolongaty hitlerowskiego edyktu; określenie „nationale Minderheit” (mniejszość narodowa), które po rozporządzeniu Göringa zastąpił termin „polnische Volksgruppe”, przeflancowano do… układu z 1991 r. „Z formalnoprawnego punktu widzenia i prawa międzynarodowego Polacy nigdy nie utracili statusu mniejszości” — wyłuszczał były dyrektor Instytutu Zachodniego prof. Andrzej Sakson, współautor ekspertyzy dla Departamentu Prawno-Traktatowego MSZ. Wobec groźby bojkotu obchodów 20-lecia traktatu dobrosąsiedzkiego przez Polonię powołano naprędce komisje mieszane, które miały się zająć m.in. kwestią asymetrii w traktowaniu niemieckiej mniejszości w naszym kraju i Polaków w RFN. „Rozporządzenie z 1940 r. było krzywdzące i w żaden sposób nie przystaje do obowiązujących dziś norm demokratycznych” — komentował wtedy ekspert Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann, obecnie szef zarządu Fundacji Współpracy Niemiecko-Polskiej".

 

Dlaczego władze RFN bronią się przed unieważnieniem decyzji nazistów?

 

"Nie chodzi bynajmniej o pieniądze, które przysługiwałyby obligatoryjnie polskiej diasporze, lecz o to, że ok. 2 mln obywateli polskiego pochodzenia mogłoby stanowić wpływowe lobby i siłę polityczną, większą niż np. elektorat skupiony w Związku Wypędzonych. À propos, „wypędzenie” jest w RFN dziedziczne, do tej organizacji mogą należeć praprawnuki wysiedleńców i imigranci ekonomiczni z ostatnich lat, polskość dziedziczna nie jest…" - wyjaśnia.


Cały artykuł - w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”. Polecamy!


CZYTAJ TAKŻE: „Tak ćpają elity!” Tygodnik „wSieci” ujawnia narkotykowe ekscesy polskich celebrytów

 



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła