Pendolino dla PKP tym, czym Dreamlinery dla LOT-u
Wczoraj wszystkie telewizje informacyjne przeprowadziły bezpośrednie transmisje z przyjazdu do Wrocławia pierwszego pociągu Pendolino, a na uroczystość przybył sam minister Sławomir Nowak z wieloma innymi oficjelami.
Jakiś czas temu resort transportu jeszcze pod kierownictwem obecnego wicemarszałka Sejmu Cezarego Grabarczyka zdecydował się na zakup 20 składów Pendolino. Suma kontraktu wyniosła około 665 mln euro, przy czym same pociągi kosztowały około 400 mln euro, a reszta została wydana na tzw. bazę serwisową w Warszawie na Grochowie.
Ponieważ Komisja Europejska zdecydowała się wesprzeć projekt na poziomie około 20% (około 130 mln euro), pozostałą część środków nabywca, czyli PKP Intercity musiał pożyczyć, a największym pożyczkodawcą został Europejski Bank Inwestycyjny, który pożyczył około 340 mln euro.
PKP Intercity zaciągnął więc kredyt w wysokości 1,5 mld zł i to w walucie obcej, choć sama spółka od paru lat przynosi straty (w tym roku mają one sięgnąć kwoty 100 mln zł), w związku z tym gwarantem dużej jego części został, a jakże, Skarb Państwa.
Tylko te ogólne dane pokazują, że projekt zakupu 20 pociągów dla PKP Intercity przez wyraźnie deficytową spółkę, do złudzenia przypomina zakup samolotów Dreamliner przez PLL LOT S.A.
W listopadzie poprzedniego roku telewizje 24-godzinne także przeprowadziły bezpośrednią transmisję z przylotu do Warszawy pierwszego Dreamlinera, a uroczystość na lotnisku zgromadziła blisko 1000 gości, a pierwszą , która weszła na pokład samolotu była żona prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Od tego momentu upłynęło zaledwie 2 tygodnie i zarządzający LOT-em ogłosili, że bez natychmiastowej pożyczki od Skarbu Państwa w wysokości przynajmniej 400 mln zł, spółka będzie musiała ogłosić upadłość.
Pożyczki Skarb Państwa udzielił minister powołał nowy zarząd spółki, ale jak się wydaje bez kolejnej transzy pożyczki przynajmniej w wysokości 400 mln zł, spółka nie ma szans na wyjście z kłopotów.
Nie wypada już nawet wspominać, że zaraz po przylocie rozpoczęły się kłopoty z Dreamlinerami, parę miesięcy nie latały, ponieważ ich loty zostały zablokowane przez producenta, ale odszkodowań za ten okres jak nie było tak nie ma.
Znawcy problematyki kolejowej podnoszą coraz więcej wątpliwości co do celowości zakupu Pendolino. Przede wszystkim twierdzą, że w Polsce jeszcze przez wiele lat nie będzie warunków do pełnego wykorzystania możliwości nowego pociągu.
Będzie on jeździł z maksymalną szybkością około 160 km/godz. (jego możliwości to około 250 km/godz) i to najwcześniej za 1,5 roku, bo dopiero wtedy mają się zakończyć remonty linii kolejowych pomiędzy Warszawą, Gdańskiem, Katowicami, Krakowem i Wrocławiem, które będą pozwalały na osiągnięcie takiej prędkości.
Co więcej, eksperci twierdzą, że akurat pociągi budowane we Włoszech nie są przystosowane do funkcjonowania zimą, a szczególnie przy temperaturach poniżej 20 stopni Celsjusza, a w naszym kraju takie temperatury zimą to przecież norma.
Pojawiły się nawet opinie, że rząd za ogromne pieniądze zafundował Polakom Ferrari, a póki co, ma ono jeździć po polnych drogach.
Zapytany o to wczoraj wieczorem w jednej ze stacji telewizyjnych wiceprezes PKP Intercity, w zasadzie tę opinię potwierdził, zwracając się do zdumionego dziennikarza tekstem „od czegoś trzeba było przecież zacząć”.
Niestety wszystko wskazuje na to, że z pociągami Pendolino w PKP może być bardzo podobnie jak z Dreamlinerami w LOT. Kupiła je za pożyczone pieniądze już i tak zadłużona firma, jeżeli teraz się jeszcze okaże, że mogą one wozić pasażerów tylko przez część roku, to PKP Intercity nigdy tego wynoszącego 1,5 mld zł kredytu nie spłaci.
W niedalekiej przyszłości syndyk może oferować całkiem nowe egzemplarze Pendolino za naprawdę nieduże pieniądze.
Zbigniew Kuźmiuk
wpolityce.pl