Autorzy 2023 - promocja!

Rzut oka na przyszłą opozycję

opublikowano: 30 października 2015
Rzut oka na przyszłą opozycję
fot. PAP/Paweł Supernak

Tak, wiem, dla większości naszych Czytelników to, kto rządzi w Platformie czy SLD, jest drugorzędną sprawą wobec ich szkodliwych dla Polski programów i praktyki działania. I też tak uważam. Warto jednak dostrzec, że w powyborczym tygodniu nadchodzą stamtąd dobre dla zwycięzców informacje.


I tak w Platformie Obywatelskiej ziszcza się scenariusz, w który PiS nie wszedł nawet w najtrudniejszych momentach: długotrwały konflikt, w którym potencjały obu stron są wyrównane i żadna nie jest w stanie osiągnąć przewagi. Będzie to krwawy i długi serial gangsterski. Ewa Kopacz, ze wsparciem Tuska, wydaje się być na tyle silna by długo bronić stanowiska szefowej partii, ale niezdolna do szybkiego wypchnięcia Grzegorza Schetyny.

Zakleszczona w wewnętrznym konflikcie, poobijana porażką, z niezbyt mądrą liderką, pozbawiona możliwości żerowania na państwie partia, skazana jest zatem na długi okres smuty. I nie jest wcale pewne, że go przetrwa. Możliwość rozpadu na kilka formacji wydaje się realna. Na dodatek, w Sejmie znalazła się korporacja Ryszarda Petru, która będzie atakowała PO w samym centrum jej tożsamości. Ostatnią dobrą wiadomością jest zapewne nadal spory wpływ Michała Kamińskiego na medialny przekaz PO.
Z kolei Sojusz Lewicy Demokratycznej, znalazłszy się nad przepaścią, postanowił jeszcze przyspieszyć marsz do przodu. Młodzi i równie pewni siebie, co mało doświadczeni, działacze, najpierw całkowicie bezmyślnie zagrali w koalicyjną ruletkę. Gdy zaś przegrali i spłukali się w tym kasynie do zera, żądają, by pozwolić im grać dalej. Szczęśliwie dla prawicy widzą tylko to, co na powierzchni, nie rozumiejąc nic z rzeczywistych mechanizmów polityki i kompletnie nie czując nastrojów społecznych.
Prawo i Sprawiedliwość dużo im zawdzięcza…

Prawo i Sprawiedliwość dużo im zawdzięcza. Gdyby nie ta ekipa Zjednoczonej Lewicy, zakochana w sobie i warszawskich hipsterskich klubach, głównym medialnym tematem byłoby dziś nie formowanie rządu przez PiS, ale poszukiwanie koalicjanta przez Jarosława Kaczyńskiego. Wzniosę się zatem ponad niechęć wobec Millera i Czarzastego (na marginesie: ten ostatni pozwalał sobie niedawno na wyjątkowo brutalne ataki na tygodnik „w Sieci”, za które powinien przeprosić), by zauważyć, że gdyby SLD ich posłuchało i poszło do wyborów samodzielnie, a nie w toksycznym konkubinacie z Palikotem, to dziś byłoby w Sejmie od 30 do 40 posłów postkomunistów! Co więcej, gdyby kampanię oparto nie na poszukiwaniu mitycznego homowyborcy, ale na odwołaniu się do starych i wiernych sympatyków, to tych mandatów byłoby jeszcze więcej.

Przecież to ABC polityki, że eksperymenty poszerzające przeprowadza się gdy ma się dobre i stabilne wiatry, a nie kiedy idzie sztorm. Tak przez ostatnią dekadę robił Kaczyński. Gdy szło źle, wystawiał listy złożone z ludzi przede wszystkim lojalnych i skierowane do twardego elektoratu. Kiedy czuć było dobrą zmianę, zdecydował się na koalicję i szerokie otwarcie na centrystów.
Czerwoni zrobili odwrotnie. I robią tak dalej. Zamiast szukać szansy w powrocie do korzeni, skupieniu wokół doświadczonego Millera, szybkich wyborach samorządowych, chcą naśladować z założenia marginalną marksistowską partię Razem i nadal odpychać wiernych wyborców SLD. Czysty idiotyzm. Nie powiem by mnie to martwiło.


PS. Jeśli cenią państwo nasz portal, to bardzo prosimy: pamiętajcie o regularnym zakupie tygodnika „w Sieci”. Jedno bez drugiego nie będzie istniało!

Jacek Karnowski



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła