Autorzy 2023 - promocja!

"Sieci": Gramy do jednej bramki

opublikowano: 14 października 2020
"Sieci": Gramy do jednej bramki lupa lupa
PAP/Maciej Kulczyński

Piłka nożna to w Polsce sport numer jeden. Patrząc na losy naszej reprezentacji na przestrzeni dekad, bycie kibicem futbolu to żywot niełatwy. Ale są momenty, kiedy kibicowski los przynosi emocje i szczęście nieporównywalne z żadnymi innymi uczuciami. Czy stoimy w przededniu kolejnej pięknej karty w historii Biało-Czerwonych, których głównym sponsorem przynajmniej do końca 2022 r. jest Grupa LOTOS.

Triumfy kadry prowadzonej przez Kazimierza Górskiego czy Antoniego Piechniczka to chwile, które każdy polski kibic ma wyryte w sercu. Nie ukrywajmy, że złoty czas polskiej kadry trwał stosunkowo krótko, bo w zasadzie możemy go ograniczyć do lat 70. i początku lat 80. poprzedniego wieku. Polacy żyją nadzieją, że owa prosperity kiedyś się powtórzy. Zastanówmy się, czy reprezentacja prowadzona przez Jerzego Brzęczka ma potencjał, aby nawiązać do najpiękniejszych chwil polskiej piłki. Jak mówi Paweł Jan Majewski, prezes zarządu Grupy LOTOS: "Wspieramy polskich zawodników, by zwiększać poczucie dumy narodowej i ułatwiać im osiąganie sukcesów na światowych turniejach. Trzymamy kciuki za naszych piłkarzy i chcemy wspólnie ze wszystkimi Polakami cieszyć się z ich zwycięstw. Trwające zgrupowanie kadry związane jest z Ligą Narodów UEFA, ale nie ukrywajmy, że prawdziwe emocje przyjdą w czerwcu przyszłego roku podczas opóźnionego Euro".


Zespół Brzęczka, który objął stanowisko selekcjonera dwa lata temu po nieudanych mistrzostwach świata w Rosji, nadal wydaje się w fazie budowy. Od dziesięcioleci pokutuje przekonanie, że Polacy nie potrafią grać piłką i jedyną ich bronią są kontry, ale patrząc na nazwiska przywdziewające trykot z orłem, należy cenić się wyżej. Niedawno kapitan reprezentacji i najlepszy polski piłkarz w historii, Robert Lewandowski, otrzymał nagrodę Piłkarza Roku UEFA. Napastnik z Warszawy ma za sobą genialny sezon: w barwach Bayernu Monachium strzelił 55 bramek w 47 spotkaniach, będąc tym samym najważniejszym trybem w machinie, która sięgnęła po pięć trofeów. Pozycja Lewandowskiego w kadrze jest niepodważalna – zespół Brzęczka gra przeważnie jednym napastnikiem, a rywale do miejsca w składzie są najzwyczajniej w świecie słabsi od gracza Bawarczyków. Krzysztof Piątek po nieudanej przygodzie w AC Milan walczy o miejsce w składzie Herthy Berlin, ale na razie wychodzi mu to średnio. W jeszcze gorszej sytuacji jest Arkadiusz Milik. Niegdyś hołubiony przez kibiców Napoli, dziś jest ich wrogiem numer jeden. Zamieszanie związane z jego chęcią odejścia do najbardziej znienawidzonego na południu Włoch Juventusu Turyn miało swoje konsekwencje, łącznie z odsunięciem od składu. Teraz Milik najbliższe pół roku spędzi na trybunach. Kto wie, czy już niebawem selekcjoner nie będzie chciał wypróbować na szpicy grających w reprezentacji młodzieżowej i mocnych europejskich drużynach Patryka Klimali czy Bartosza Białka.

Przez ostatnie lata, gdy Kamil Grosicki i Jakub Błaszczykowski byli w najwyższej formie, o reprezentacyjne skrzydła nie trzeba się było obawiać. Teraz „TurboGrosik” jest głębokim rezerwowym w West Bromwich Albion, a Kuba gra w dołującej Wiśle Kraków. Na szczęście na horyzoncie stosunkowo szybko pojawili się następcy. Kamil Jóźwiak za 4 mln euro przeszedł z Lecha Poznań do grającego w Championship Derby County, a 6 mln kosztował przed rokiem transfer Sebastiana Szymańskiego z Legii Warszawa do Dynamo Moskwa. Obaj zawodnicy udanie rozpoczęli sezon. O miejsce w hiszpańskim Eibarze walczy Damian Kądzior, który wraz z Grosickim stanowi dobre zabezpieczenie polskich skrzydeł. A w odwodzie zawsze pozostaje chociażby kopiący w USA Przemysław Frankowski, wychowanek programu Piłkarska Przyszłość z LOTOSEM, czy młody i piekielnie zdolny wychowanek Lecha Jakub Kamiński. W środku pola niepodważalne miejsce ma podpora Napoli, Piotr Zieliński, którego ubezpiecza Grzegorz Krychowiak z Lokomitiwu Moskwa. Miejsce obok wspomnianej dwójki mogą zająć olśniewający w swoich pierwszych meczach w angielskiej ekstraklasie Mateusz Klich z Leeds United czy Karol Linetty, który zamienił Sampdorię na Torino. O swoje na trwającym zgrupowaniu muszą powalczyć grający w Kazachstanie Jacek Góralski oraz Jakub Moder, bohater największego „polskiego” transferu minionego okienka i zarazem największej transakcji w historii Ekstraklasy, którego angielskie Brighton kupiło za 10,5 mln euro. Brzęczek będzie miał jeszcze większy wybór, gdy do zdrowia po zerwaniu więzadeł wróci kolega Jóźwiaka z Derby – Krystian Bielik, a wielką formę na włoskich boiskach zaprezentuje dwóch młodych Ślązaków – Szymon Żurkowski i Patryk Dziczek.

Pozycja bramkarza to klasycznie ból głowy spowodowany wielką formą polskich golkiperów. Niepodważalnym numerem jeden jest oczywiście Wojciech Szczęsny, następca Gialuigiego Buffona w bramce Juventusu Turyn, jeden z najlepszych bramkarzy na świecie. Zresztą Polacy broniący bramki są we Włoszech bardzo doceniani: od deski do deski grają Bartłomiej Drągowski w Fiorentinie i Łukasz Skorupski w Bolonii. Do tego dochodzi Łukasz Fabiański, wciąż podstawowy bramkarz West Ham United. Na miejsce starszych kolegów już czekają młode wilki wypatrzone przez futbolowych gigantów: Kamil Grabara (Liverpool), Radosław Majecki (Monaco) czy Marcin Bułka (PSG). Podstawową parę stoperów tworzą mający swoje klubowe problemy Kamil Glik, który jednak w reprezentacji nie zawodzi nigdy, oraz podpora Southampton Jan Bednarek. Na zgrupowanie Brzęczek zaprosił także 20-letniego Sebastiana Walukiewicza rozpychającego się w Serie A w barwach Cagliari, świeżo upieczonego zawodnika holenderskiego Heerenveen Pawła Bochniewicza oraz weterana Legii Warszawa Artura Jędrzejczyka. Na uznanie w oczach selekcjonera muszą zapracować grający ogony w swoich klubach Paweł Dawidowicz i Marcin Kamiński. Względny spokój panuje na bokach obrony. O miejsce na lewej stronie walczą weteran Lokomotiwu Maciej Rybus i młody gniewny z Legii Michał Karbownik, który został wykupiony przez Brighton za 5,5 mln euro. W ramach uzupełnienia pod ręką jest też zawodnik Crotone Arkadiusz Reca, a w perspektywie powołanie musi otrzymać świetny Tymoteusz Puchacz z Lecha. O rolę następcy Łukasza Piszczka na prawej stronie walczą Bartosz Bereszyński z Sampdorii i Tomasz Kędziora z Dynama Kijów, a niebawem miejsce w Augsburgu musi wywalczyć Robert Gumny, kolejny wychowanek poznańskiej akademii.

Z takim składem Jerzy Brzęczek może czegoś dokonać. Być może wejście w buty Kazimierza Górskiego, na co tak liczy selekcjoner w swojej niedawno wydanej biografii, jest zadaniem nieco karkołomnym, ale przecież każdy kibic polskiej reprezentacji, sponsorowanej przez Grupę LOTOS, ucieszyłby się z takiego obrotu spraw.

Artykuł z 42/2020 numeru tygodnika „Sieci”.




 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła