„Sieci”: Krowy w maskach
W imię ochrony klimatu rządy szukają sposobu na wyhodowanie niskoemisyjnego bydła. Zakładają też krowom maski, by wydalały mniej metanu.
Aleksandra Rybińska porusza na łamach „Sieci” temat działań, których celem jest ograniczenie produkcji metanu przez bydło.
Publicystka wyjaśnia: Zwierzęta gospodarskie produkują metan, gdy ich żołądki rozkładają np. trawę podczas trawienia. Gaz jest uwalniany przez pyski i odbyty zwierząt. Według klimatologów metan ma 84 razy większy wpływ na globalne ocieplenie niż dwutlenek węgla.
Rybińska zaznacza, że pierwsze kroki podjęła już Kanada. Jest ona częścią tzw. globalnego zobowiązania redukcji metanu, ogłoszonego w 2021 r. Podpisało się pod nim ponad 100 krajów, które zobowiązały się do redukcji emisji tego gazu o 30 proc. do 2030 r. Do paktu należy również Nowa Zelandia: Ale podczas gdy inne kraje skupiają się na zatykaniu wycieków z pól naftowych i rurociągów gazu ziemnego, Nowa Zelandia koncentruje się na metanie wytwarzanym przez drobnoustroje w przewodzie pokarmowym zwierząt hodowlanych […]. W 2019 r. rząd ówczesnej premier Jacindy Ardern wprowadził przepisy zakładające redukcję emisji metanu biogennego (pochodzącego zarówno ze zwierząt, jak i odpadów) do 2030 r. […].
Autorka dodaje, że powstają różne rozwiązania: Pierwszy to tzw. inhibitory metanu, czyli dodatki do pasz, które redukują częstotliwość bekania krów […]. Kolejną jest genetyka. Badania nad stworzeniem niskoemisyjnej krowy są prowadzone obecnie na szeroką skalę. Jednocześnie Rybińska podkreśla: Próby wyhodowania idealnego, niskoemisyjnego bydła można uznać za absurdalne. W 2016 r. brytyjski tabloid „The Daily Mirror” śmiał się z apeli posłów do rolników, by „zachęcali krowy do tego, aby mniej bekały i puszczały wiatry”. Dziś to jednak poważny, potencjalnie warty miliardy biznes, wobec wieszczonej przez naukowców i aktywistów klimatycznej apokalipsy […]. Autorka zwraca uwagę, że selektywna hodowla trwa długo: Alternatywą jest podatek od emisji zwierząt hodowlanych. Pierwsza próba wprowadzenia w Nowej Zelandii takiego podatku miała miejsce w 2003 r. i skończyła się gwałtownymi protestami rolników wraz z wysypaniem krowich placków przed parlamentem.
Rybińska opisuje też sytuację w Europie: Komisja Europejska planowała objąć nową regulacją farmy liczące więcej niż 150 sztuk żywego inwentarza, co oznaczałoby, że zostałyby one uznane za „przemysłowe” i w związku z tym zmuszone do wydawania dużych kwot na uzyskanie licencji. Tak się nie stało, lecz to nie oznacza, że w przyszłości przepisy nie zostaną zaostrzone […]. Krytycy zauważają, że emisja „odzwierzęca” to zaledwie 9 proc. światowych emisji […].
Autorka podkreśla: Ale histeria związana z rolnictwem i klimatem na tyle się rozkręciła w ostatnich latach, że niektórzy badacze zaczęli nawet twierdzić, iż zwierzęta przeżuwające są groźniejsze dla klimatu niż samochody oraz przemysł. Wiążą się z tym apele o redukcję spożycia mięsa […]. Na tle powszechnej histerii nie powinno więc nikogo dziwić, że brytyjski start-up Zelp opracował maski dla krów, które „łapią” beknięcia, redukując tym samym emisję o 60 proc. Rybińska informuje, że farmerzy martwią się, że te innowacje doprowadzą do znacznego wzrostu cen wołowiny. Zauważa, że na celowniku aktywistów może też znaleźć się krowi mocz: Zawiera on bowiem podtlenek azotu, kolejną substancję zanieczyszczającą, znajdującą się wysoko na liście niszczycieli gleb, a co za tym idzie środowiska.
W podsumowaniu autorka wskazuje: Oto jest przyszłość: nauczone czystości niskoemisyjne krowy w maskach. Wszystko po to, by zapobiec klimatycznej katastrofie, która może nie nadejść. Może tak, może nie.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace. Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.
