Autorzy 2023 - promocja!

Wiosna Biedronia, czyli „Przekwitanie”

opublikowano: 15 lipca 2019
Wiosna Biedronia, czyli „Przekwitanie” lupa lupa

Polityczny zbawca, Mesjasz, polski Macron? Nowa jakość? Okazja na przełamanie duopolu PO i PiS? Nadzieja dla milionów o lewicowych poglądach? Nic z tego. Projekt „Wiosna” właśnie zaczyna się kończyć. Kto na nim zyskał? Osobiście na pewno Robert Biedroń, który zdobył lukratywną posadę opłacaną w europejskiej walucie. Podobnie jak Sylwia Spurek, partnerka jego najbliższego partyjnego współpracownika. Czy o to właśnie chodziło w tym przedsięwzięciu? – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. 

Wiosna Roberta Biedronia dała wielu młodym wyborcom nadzieje na powiew świeżości w polityce i stworzenie alternatywy dla PiS i KE. Jednakże owe nadzieje i wiarygodność lidera zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Entuzjazmu lewicowych mediów nie przekreślił nawet skandal pedofilski im w Słupsku.

Przyszedł dzień sprawdzianu – wybory do PE. Zamiast dwucyfrowego wyniku ledwie 6 proc. głosów i tylko trzy mandaty. Dwa szczególnie ważne – dla Biedronia i Sylwii Spurek, szerzej znanej jako zastępczyni rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. W kampanii nie eksponowano jednak, że Spurek przez życie prywatne idzie wraz z najbliższy współpracownikiem Biedronia, Marcinem Anaszewiczem. O tym ostatnim w kampanijnym reportażu (sfinansowanym przez niemiecką fundację Róży Luksemburg) na stronach „Krytyki Politycznej” czytamy: „Wiceprezes Wiosny i szef sztabu, główny kampanijny strateg. Dopasowany trencz, różowa koszula, krawat. Z Biedroniem współpracuje od dawna: w 2011 r. prowadził jego zwycięską kampanię wyborczą do Sejmu, a po tym, jak w 2014 r. pomógł mu zostać prezydentem Słupska, pracował w urzędzie miasta. Nieoficjalnie: to on trzyma w Wiośnie korporacyjny porządek” – cytują Pyza i Wikło.

Szczególnie zauważalna jest swoistego rodzaju zmienność lidera Wiosny. Jego deklaracje nijak mają się do rzeczywistości, co widać zwłaszcza na przykładzie mandatu do Parlamentu Europejskiego.

Przed wyborami zapowiadał, że nawet jeśli go zdobędzie, to nie przyjmie. Później, że się zrzeknie. Gdy było już wiadomo, że dziesiątki tysięcy euro miesięcznie są zbyt atrakcyjne, by z nich rezygnować na rzecz Moniki Płatek (z trzeciego miejsca na warszawskiej liście Wiosny wyprzedziła Joannę Scheuring-Wielgus, skompromitowaną na finiszu kampanii informacją o oddaniu psów do schroniska), poszukał nowego, kuriozalnego wytłumaczenia: „Chciałbym mieć powód do tego, żeby chodzić po mediach, a ten mandat mi na to pozwala” – oznajmił zdumionemu Jackowi Żakowskiemu w TOK FM. Barbara Nowacka sugeruje, że Biedronia z Brukseli już nie uda się wyrwać: – Z tego, co wiem, został wiceprzewodniczącym jednej z komisji Parlamentu Europejskiego i tak na moje wyczucie tego mandatu złożyć nie zamierzał i nie zamierza – piszą publicyści.

Podejrzenia rodzi także sposób finansowania partii, którego Biedroń strzeże bardzo pieczołowicie. Choć mówi o sobie w kontekście transparentności i jawności, to ostatnie słowa, jakie można powiedzieć na temat Wiosny. Co jeszcze wzbudza wiele wątpliwości?

Tajny statut. Przez długi czas partia nie chciała też upublicznić swojego statutu. Dopiero, gdy wyciekł on do internetu, zamieszczono go też na stronach Wiosny. Co ukrywano? M.in. kompetencje prezesa. Okazało się, że szef partii jest… nieusuwalny. Wybór prezesa następuje tylko w wypadku śmierci lub rezygnacji z przewodzenia ugrupowaniu. To są te nowe standardy w polityce? Takich mechanizmów nie ma w żadnej z dużych formacji. Blokady w internecie. Robert Biedroń nie lubi trudnych pytań. Nawet wtedy gdy nie musi na nie odpowiadać. Blokuje na Twitterze każdego, kto w jakikolwiek sposób krytykuje jego lub Wiosnę (nawet w kulturalny sposób). Niczym małe dziecko robiące koledze na złość. Dochodzi do takich absurdów, że nawet rzeszowski koordynator partii Robert Smucz został przez Biedronia zablokowany tylko z tego powodu, że zapytał, dlaczego szef partii zablokował sympatyka Wiosny. Rzeczywiście to nowa jakość… w autokompromitacji lidera i jego prywatnego folwarku – podsumowują Pyza i Wikło.

Wiarygodność to słowo, które od początku miało definiować Wiosnę. Niestety wyczerpało się tak szybko jak siła polityczna ugrupowania.

Dziś o wiarygodności Biedronia mówi już tylko jego partner. – Ta nowa jakość to przede wszystkim wiarygodność. Robert Biedroń sprawdził się w bardzo wielu obszarach. Był jednym z najlepiej ocenianych posłów, był dobrym prezydentem miasta, więc ta nowa jakość to jest właśnie wiarygodność – przekonuje w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”. Mało kto weźmie jednak na poważnie te słowa. Dziś Wiosna jawi się bowiem jako folwark rodzinny, klika stworzona w interesie wąskiego grona osób. Znaki szczególne: zaprzeczanie przez lidera swoim obietnicom, przedziwny statut, który sytuuje Biedronia na pozycji nieusuwalnego wodza, niejasne finansowanie. I pęd do kasy, bo do władzy wydaje się mało realny – stwierdzają publicyści tygodnika „Sieci”.

Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 15 lipca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl  i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła