List tygodnia: Nasze Matki, Nasi Ojcowie
Witam Was serdecznie i z tego miejsca pragnę najpierw podziękować Wam za "W Sieci". Dla mnie osobiście, jest to bardzo ważne pismo, dzięki któremu czasem aż serce rośnie. Niestety sprawia mi Ono również i to ekstremalnie często, wiele przykrości. Ponieważ piszecie w Nim prawdę.
Dlatego czasem ciężko się Je czyta, ponieważ po dwóch - trzech artykułach człowiekowi skacze ciśnienie. Mimo to mam nadzieję, że nie ustaniecie nigdy w Waszej walce o prawdę i wolność wypowiedzi, a także o niezależne i krytyczne media. Wiem, że w obecnej rzeczywistości, gdy rynek medialny przelewa się wręcz bałwochwalczymi i miałkimi mediami, ciężko się jest przebić. Dlatego tym bardziej mam nadzieję, że moje słowa podniosą Was na duchu i umocnią w przekonaniu, iż Wasz wysiłek jest Nam, jako obywatelom Polski niezmiernie potrzebny.
Jest coś koło godziny 9 rano i siadam właśnie do najnowszego wydania Waszej gazety na ten tydzień i jednym tchem pochłaniam stałe rubryki. Czytam słowo od redaktora naczelnego, Pana Karnowskiego, śmieję się nad Przeglądem Tygodnia Mazurka & Zalewskiego i Miszmaszem Doroty Łosiewicz, kiwam głową nad prawdą wypływającą z Wycinków Warzechy, aby przejść wreszcie do tematu tygodnia.
Mam 22 lata, jestem studentem Politechniki Świętokrzyskiej i świętokrzyskim góralem już od, co najmniej, kilku pokoleń. Pochodzę z niewielkiego miasteczka, niespełna 5-tysięcznego, Małogoszcza. Moja Mała Ojczyzna słynie z dwóch rzeczy - cementu i bitwy jaka się tutaj rozegrała 24 lutego 1863 roku między wojskami gen. Langiewicza a wojskami carskimi. Dlatego też edukację odebrałem w Szkole Podstawowej im. 24 lutego 1863 roku, Publicznym Gimnazjum oraz LO im. Bohaterów Powstania Styczniowego i już od najmłodszych lat, karmiony byłem ideami patriotycznymi oraz romantycznymi. Stąd też moje żywe zainteresowanie sprawami Naszego Kraju i lektura Waszego pisma.
Wracając jednak do artykułu profesora Andrzeja Nowaka, czytając go, muszę przyznać, serce mi w piersi rosło. Niestety już w trakcie lektury nawiedzać mnie zaczęły smutne refleksje. Niestety rzadko zdarza mi się spotkać kogoś, a w szczególności mojego równieśnika, który byłby w ogóle zainteresowany sprawami kraju, o pamięci historycznej i patriotyzmie nie wspominając. Lecz pal to licho, nie szokuje mnie to, że ludzie młodzi nie są zainteresowani tym co było kiedyś. Zdecydowanie bardziej dziwi mnie fakt, iż nie wykazują żadnych głębszych refleksji nad tym co może nam przynieść przyszłość. A moje, mam nadzieje, że skrajnie pesymistyczne zapatrywania nie wróżą nic dobrego. Gospodarka jest w recesji, przemysł i rolnictwo upada (nie wiem skąd więc mogły by się wziąć te mityczne usługi), wszędzie szerzy się korupcja i kolesiostwo, rozdęta biurokracja dusi społeczeństwo, wymiar sprawiedliwości już dawno się z tą sprawiedliwością rozminął został mu tylko sam wymiar, i to w ogóle jakiś inny, służba zdrowia też juz nie jest ani służbą ani zdrowia. Tylko, że te procesy nie są dla nas nowością i one postępują w zasadzie od kiedy tylko utraciliśmy suwerenność na rzecz ZSRS. Chociaż patrząc na rząd w Polsce to zastanawiam się czy my tę suwerenność odzyskaliśmy. Problem polega na tym, że dawniej społeczeństwo było podzielone na ludzi normalnych i Czerwoną Zarazę, gdy się więc miało oparcie w innych to dało się jakoś żyć, byle jak ale zawsze. Teraz, gdy jesteśmy jednak już, przynajmniej w teorii, państwem wolnym to w zasadzie nie wiadomo kto jest kim. Różne grupy interesów sterują społeczeństwem w myśl zasady "dziel i rządź", a podzieleni jesteśmy słabi. I wciąż dookoła obserwuję tę niemoc, przeświadczenie, że nic nie da się zmienić, jak ma być dobrze to stanie się to tylko dzięki jakiemuś cudowi, a tak w ogóle to najlepiej się nie wychylać z szeregu. Mnie ta ideologia nie przekonuje. Wiem jednak, że by cokolwiek zmienić w naszej obecnej sytuacji, potrzebny nam jest kolejny zryw narodowowyzwoleńczy. Lecz tym razem potrzeba nam się wyzwolić z marazmu i otępienia. Najwyższy czas na reformy, a nawet bym powiedział, że to ostatni dzwonek. Dlatego boli mnie strategia PiS'u, którą jest niewychylanie się ponieważ mają teraz dobrą koniunkturę wyborczą, rząd sam się kompromituje więc wystarczy tylko poczekać do 2015 roku i wybory wygrane. Błąd. Za dwa lata, nawet jeśli PiS wygra wybory, to nie będzie już miał czym rządzić i co reformować.
Kolejnym problemem jest to, że nawet gdybyśmy potrafili przeprowadzić taki oddolny ruch reformatorski, znaleźli dla niego zdolnych i charyzmatycznych przywódców to mógłby się on spotkać nawet z agresją zbrojną i to nie tylko ze strony naszego rządu ale też rządów zachodnich. Ponieważ już od jakiegoś czasu ciężko i uparcie pracująca lewica spycha zachód w stronę socjalistycznego totalitaryzmu. Z drugiej jednak strony za dwa lata i tak już nie będzie co ratować, zresztą dopuszczam do siebie myśl, że te wybory i tak mogą zostać sfałszowane, szczególnie, że ostatnio zacieśniają się więzy rządzących z Rosją. A tam na demokrację patrzy się jednak w nieco odmienny sposób.
Dlatego apeluję do Was, jako do największego z niewielu niezależnych mediów w tym Kraju, do Was jako do patriotów, do Was jako do Obywateli, wznieście znów podeptaną przez niosących czekoladowego orła Biało-Czerwoną Flagę!
Jeśli list mój odniesie jakiś skutek pragnę wyjść z inicjatywą zorganizowania w Kielcach, na mojej uczelni, patriotycznej konferencji, by sprawdzić ile nas jest i poprosić redakcję "W Sieci" o objęcie nad nią patronatu.
Z poważaniem,
Artur Pakaszewski