Archiwum
Wydanie nr 49/2023 (574)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
24KRAJ
28ŚWIAT
49OPINIE
60SIECI KULTURY
67GOSPODARKA
78PODRÓŻE
92KUCHNIA
93NA KONIEC
94Za cicho o tej sprawie! Przyznali, że kłamali
Pamiętacie te straszliwe opisy rzekomych tragedii kobiet i dzieci na polsko-białoruskiej granicy, gdzie polscy strażnicy graniczni, żołnierze, policjanci i cywile w służbie państwowej dawali odpór zorganizowanemu przez wschodnich tyranów najazdowi? I wypowiedzi pani Kurdej-Szatan, pana Frasyniuka oraz wielu innych, którzy podłym słowem wbijali medialne noże w plecy obrońcom naszych granic? Widzieliście (wystarczyło fragmenty) film Agnieszki Holland „Zielona Granica”, który poniósł w świat tę zakłamaną opowieść?
My wiedzieliśmy, że to nieprawda. Byliśmy na granicy, rozmawialiśmy z jej obrońcami, umieliśmy łączyć fakty. Nasi czytelnicy dołączyli do akcji „Murem za polskim mundurem”, a tysiące pięknych kartek przekazaliśmy bezpośrednio do funkcjonariuszy na granicy, gdzie przyjęto je z radością.
Funkcjonariusze mówili o tym, jakim bólem jest dla nich ta nagonka. Opowiadali, że codziennie muszą prostować fake newsy, absurdalne wymysły i oskarżenia, które przeradzają się w internetowy hejt. Nie rozumieli, po co to TVN i „Wyborczej”. Teraz obraz staje się jaśniejszy.
Gazeta Adama Michnika zamieściła tekst, który nikogo, kto przeżywa polskie sprawy na serio, kto jest przywiązany do elementarnych zasad, nie powinien pozostawić obojętnym.
Małgorzata Tomczak, socjolożka, autorka lewicowej prasy, wyznaje w nim, iż niemal wszystko, co dotychczas publikowano w tej sprawie, było manipulacją lub wymysłem. Niemal wszystko!
„Po dwóch latach pisania o migracji i kryzysie na granicy nie mam wątpliwości, że jesteśmy w procesie wytwarzania fałszywej wiedzy. Jej elementami są zwykłe fake newsy, liczne przeinaczenia na poziomie samych faktów, ich przyczyn czy interpretacji; uparte pokazywanie wybranych fragmentów rzeczywistości i zupełne pomijanie innych” – to kluczowe zdania z jej artykułu.
Autorka przyznaje, iż np. film „Zielona Granica” miał wstrząsnąć widzami, wywołać wyrzuty sumienia i zmusić do działania.
„Obawiam się, że jeśli ktoś faktycznie wstanie z fotela, by tę rzeczywistość zmieniać, to jej nie znajdzie. Bo choć utwory funkcjonują w debacie jako niemal dokumentalne zapisy sytuacji na granicy, to w rzeczywistości ukazują tylko jej niewielki, przefiltrowany wycinek. Nie zadają prawdziwych pytań, a całą kompleksowość tematu wciskają w czarno-białe kategorie”.
Dowiadujemy się, że uchodźcy z tych tekstów, czyli „rodziny z małymi dziećmi, wykształcona, świetnie mówiąca po angielsku Afganka, ciężarna kobieta” są „na granicy wyjątkami”.
Co ważne, Tomczak potwierdza to, co pisaliśmy od lat: większość pochodzi z krajów, gdzie nie toczy się żadna wojna, przyczyny ich przyjazdu są ekonomiczne, a prawo europejskie i polskie nie daje im żadnego prawa do wjazdu.
Małgorzata Tomczak przyznaje, że słynna „zagubiona dziewczynka Eileen” nie istniała.
„Co z opowieścią o »małej Eileen« – czterolatce, której zaginięcie w lesie mieli zgłosić aktywistom jej wypchnięci na Białoruś rodzice? O sprawie pisały wszystkie media, interweniował rzecznik praw obywatelskich, a potem temat nagle się urwał. […] Dziś wiemy, że Eileen nie istniała. Była to jedna z opowieści, którą usłyszeli aktywiści i przekazali dalej”.
Zaryzykuję tezę, że większość tych historii znad granicy powstawała w taki sposób, tak była weryfikowana. Może wymyślano je w mińskiej siedzibie KGB?
Jak to wszystko było możliwe? Z tekstu dowiadujemy się, iż to swego rodzaju biznes.
„Migranci chcą przetrwać podróż i dotrzeć do celu. Aktywiści chcą im w tym pomóc, a ich rolą w szerszej perspektywie jest też rzecznictwo, kształtowanie postaw, »tworzenie zmiany«. Środkiem do tych celów jest zbieranie poparcia i fundraising, który w branży humanitarnej często opiera się na dramatycznych obrazach i wywoływaniu silnych emocji”.
Innymi słowy – dramatyczne historie przynoszą pieniądze, więc się je wymyśla.
Coś obrzydliwego.
Tomczak opisuje też mechanizmy cenzury i pisania tekstów pod zamówienia: „Były prośby o pominięcie pewnych faktów; delikatne dodanie innych, zasugerowanie czegoś, by polepszyć wymowę tekstu: Czy nie mogłabym wyciąć zdania, że migrant był zamożny i zapłacił 12 tysięcy euro za podróż? Przecież to młyn na wodę dla prawicy. Czy mogłabym usunąć ten akapit? Może zaszkodzić ruchowi pomocowemu”.
Celnie zapytał mecenas Marek Markiewicz w „Salonie Dziennikarskim”: „Kto prosił, kto cenzurował?”. Poznamy nazwiska?
Dlaczego taki tekst ukazuje się właśnie teraz? Trudno nie łączyć tego faktu ze zbliżającą się zmianą władzy. Tusk i Niemcy nie chcą już takich rozgrzanych radykałów na zapleczu, „GW” dostała zadanie, by ich odciąć.
„Aktywiści pomocowi”, jak się okazuje w sporej części pożyteczni idioci lub zwykli manipulatorzy, zrobili już swoje. Można ujawnić ich kłamstwa. A krzywda i ból obrońców polskich granic, ich rodzin? Oszukani Polacy? Czy ich, nas, przeproszą?
Za cicho o tej sprawie, proszę, poinformujcie innych. Pismo Michnika w imieniu całego środowiska, przyznało właśnie, iż latami oszukiwało Polaków i świat. Tego nie można tak zostawić.
Michał Karnowski
,,Sieci”: Chętnie stanę przed taką komisją
– Jeśli powstanie covidowa komisja śledcza, wszystkie fakty wyjdą na jaw, a ci, którzy oskarżali prof. Łukasza Szumowskiego i mnie, zapadną się ze wstydu pod ziemię. To chyba jedyny sposób na to, aby odkłamać przekaz konglomeratu medialnego wspierającego opozycję, który promuje kłamliwą narrację panów Szczerby i Jońskiego – mówi Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia i były minister cyfryzacji, w rozmowie z Jackiem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
,,Sieci”: Wygraliśmy z agenturą wpływu
Bartosz Kramek, Lyudmyla Kozlovska i Fundacja Otwarty Dialog próbowali zamknąć nam usta, a nawet puścić z torbami. Przed pięcioma laty skierowali do sądu prywatne akty oskarżenia przeciwko obu niżej podpisanym. Zabolał ich artykuł „Brudna kasa na polski Majdan” z 2018 r., obnażający ich powiązania i niejasne źródła finansowania. Przegrali, i to już prawomocnie – piszą na łamach tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
,,Sieci”: Życiowa rola Hołowni
Nowy marszałek Sejmu jest najlepszą zasłoną dla Donalda Tuska i spółki, pragnących zemsty i odwetu na rządach Zjednoczonej Prawicy. Dlaczego? Bo ma talent. Stanisław Janecki komentuje na łamach „Sieci” drogę Szymona Hołowni do nowej roli w polskiej polityce.
W tygodniku „Sieci”: Maski Hołowni
Gwiazdą obrad sejmu X kadencji jest z pewnością jego marszałek. Jednak Szymon Hołownia nie do roli showmana był przygotowany. Jakie jest zatem jego zdanie? I kto stoi za jego plecami? – Wiele wskazuje na to, że Szymon Hołownia nie wyłonił się sam jako nowy człowiek w polityce, lecz został niejako wyhodowany i wylansowany przez środowiska biznesowe oraz mające wpływy w służbach tajnych i mundurowych. To przede wszystkim one potrzebowały człowieka telewizji, bohatera kultury masowej – pisze Stanisław Janecki na łamach nowego numeru „Sieci”.