Żaryn: Tak niszczono w Polsce lotnictwo
Jedną z niewielu zmian strukturalnych, jaką podjęto po tragedii smoleńskiej, była likwidacja 36 specpułku odpowiedzialnego za transportowanie najważniejszych osób w państwie.
W świetle dokumentów, do jakich dotarł portal wPolityce.pl, decyzja o zamknięciu 36 SPLT jawi się niczym próba zacierania śladów. Stworzony w MON „Raport o stanie lotnictwa” jest ogromnym skarżeniem pod adresem władz.
Dokument opracowany przez gen. Krzysztofa Załęskiego trafił w maju 2010 roku do szefa MON Bogdana Klicha oraz gen. Mieczysława Cieniucha, ówczesnego szefa sztabu generalnego. Dokument dobrze opisuje to, co przez lata działo się w lotnictwie wojskowym.
"Przytaczam te fakty dlatego, aby wskazać także inne okoliczności, które przez wiele lat, pośrednio prowadziły do powolnej, ale systematycznej degradacji lotnictwa wojskowego" — pisze we wstępie autor opracowania.
I wskazuje na pierwszy problem, nieodpowiedzialne zmiany ustawowe oraz ciągłe reorganizacje, które paraliżowały coraz mocniej działania lotnictwa państwowego.
"Siły Powietrzne, a poprzednio Wojska Lotnicze i Obrony Powietrznej, od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych znajdują się w stanie permanentnej restrukturyzacji, wiążącej się przede wszystkim ze stałą redukcją stanów osobowych, w wyniku której od stycznia 1995 roku do stycznia 2010 roku zredukowano stan osobowy jednostek z 72 617 żołnierzy do 26 051. Największa redukcja nastąpiła po 2002 roku, kiedy to w przeciągu dwóch lat zredukowano stan etatowy o prawie 10 tys. żołnierzy" — tłumaczy gen. Załęski, dodając, że „w jednostkach brakuje (w maju 2010 roku) prawie 9 000 żołnierzy, co przekłada się bezpośrednio na jakość realizowanych zadań”.
Największe spustoszenie w lotnictwie miało miejsce „na przełomie 2003 i 2004 roku”, gdy „stan etatowy personelu latającego zmniejszył się o ponad 200 pilotów (z 834 do 632 pilotów)”. Wojskowi sami wskazywali, że odchodzą z racji zmian w prawie.
Poza zmniejszeniem liczby etatów doprowadzono do innego negatywnego zjawiska.
"Siły Powietrzne w ostatnim dziesięcioleciu były poddawane różnym eksperymentom organizacyjnym, w tym również eksperymentowi, który polegał na rozdzieleniu eskadr lotnictwa od baz lotniczych. Miało to miejsce w latach 1999-2000. Rozdzielenie baz lotniczych i eskadr, a następnie w 2007 roku rozformowanie Korpusów Obrony Powietrznej, spowodowało całkowite „rozwalenie” systemu szkolenia lotniczego, naruszenie jego strony metodycznej, jak również sparaliżowanie nadzoru nad samym szkoleniem lotniczym" — tłumaczy gen. Załęski.
Dodaje, że zmiany w prawie i organizacji wojsk spowodowały reakcje ze strony Dowództwa Sił Powietrznych. Niestety nie był to głos słyszany.
"Sytuacja ta zgodnie z przewidywaniami, jak również ostrzeżeniami kierowanymi z Dowództwa Sił Powietrznych, doprowadziła ostatecznie – poprzez odejście ze służby doświadczonych pilotów instruktorów, oficerów i podoficerów pionu dowodzenia oraz zabezpieczenia i ubezpieczenia lotów - do załamania systemu szkolenia lotniczego" — czytamy w opracowaniu.
Co gorsze, negatywne zmiany ustawowe i organizacyjne zaczęły z czasem wiązać się również z problemami finansowymi. Wszystko z racji niedopasowania budżetu Sił Powietrznych do aktualnej sytuacji.
"Budżet Sił Powietrznych od 2000 roku pozostał na niezmienionym poziomie, kształtuje się na poziomie 2 do 2.5 mld złotych. Udział procentowy wydatków przeznaczonych dla Sił Powietrznych, w stosunku do budżetu MON wykazuje systematyczną tendencję spadkową, z 16 % w 2001 roku do 9 % w 2009 roku i do 10 % planowanych w 2010 roku. Podobnie kształtują się wydatki na modernizację techniczną Sił Powietrznych. W przeciągu ostatnich 10 lat, od 2000 roku jest to suma oscylująca w granicach 800 mln złotych. Logika wskazuje, aby wysokość budżetu Sił Powietrznych została zwiększona o wskaźnik wzrostu budżetu Sił Zbrojnych, to jest o 0.8 wartości budżetu z 2000 roku" — wskazuje gen. Załęski. Niestety okazuje się, że logika w tej sprawie nie była stosowana…